Laurki Śląskie
I Dzień wstaje szarą fotografią jak zgwłacona tęczą fragment trzepaka burzy przestrzeń smutnego podwórka tam dzieci jak wróble w kałóży odbijają się: wielkookie kamienice - oczy starego Boga i wczesnoporanne wina owocowe na deszczu
Staromłoda matka z krzywym dzieckiem z boku żebrze pod kościołem twarz swą chowa w mroku
Czy tych chopców nad kałóżą tyż nie ma, jak nos, mamo? Ich, synek, tyż nie ma
II Po drugiej stronie czarnej komunii wieczne Boże Ciało procesyjnie i kolorowo Bóg tu wiecznie młody dzieci jak pawie w mydlanych bańkach odbijają się: dostojne osiedla bloków z czystą piaskownicą i soczyste jak życie wypolerowane jabłka
Karuzela się kręci grzeczne dzieci wozi żyjemy żyjemy setnie my piękni, bogaci i młodzi
Mamusiu, mamusiu czy tak będzie już zawsze? Baw się synku, bądź spokojny, nic się nie zmieni
|