jąkał się od dzieciństwa i już prawie wtedy umarł
ze strachu gdy siedział przed starym telewizorem
który śnieżył z niemniejszą siłą jak za inną szybą
podłoga zaskrzypiała jak kruche francuskie ciasto
pod czyimś krokiem biegnącym prosto z korytarza
ale to i tak pozostawało bez większego znaczenia
rozpalił ognisko z papierowych kwiatów i zwierząt
z zimna pierwszy raz mógł zobaczyć jak oddycha
jednak nie wspomina tamtych czasów przy kubku
z ciepłym mlekiem i kilkoma odparzonymi palcami
mijał kolejny profil cienia - smukły i dość pociągły
również nosił prochowiec do kolan i siwą czuprynę
tylko nie przypominał siebie ani innych znajomych
testament już wcześniej wypisał cegłą na ścianie
i pewnie w końcu umarłby ze strachu srając w gacie
gdyby nie ja wydłużający jego męki i wspomnienia
do ostatniego wersu jąk jąkając się tak samo jak on