Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Adam Sumiński

EFEMERYDA-rozdziały 1-2

Rozdział 1

 

 

Już dawno zorientowałem się, że żyjemy na brzegu zielonobrązowej, gęstej rzeki o wartkim nurcie.  Brzegi są urwiste, mokre, pocięte żyłkami strumieni, i w każdej chwili możemy się ześlizgnąć i zginąć.  Wtedy rzeka nas porywa i znikamy w jej głębiach i już nas nie ma – a inni żyją dalej tak, jak gdyby się nic nie zdarzyło.  Widzimy jak stoją na brzegu, nad nimi słońce gra w gałęziach, a nam żółta woda gasi oczy i krtanie.

         Nie oczekuję sensu ani zbawienia.  Widzę tylko przyczyny i skutki.  Świat jest rozszerzającą się mydlaną bańką, która zaraz pęknie.  Gdy zamknę oczy, widzę tańczące gwiazdy i wybuchające galaktyki.  Widzę miliardy miliardów słońc, umierających cicho w zimnej przestrzeni.  Widzę ten złoty pył, z którego jesteśmy stworzeni.  Myślę o materii, której nie możemy zobaczyć.

         Słucham niemego kosmosu.

 

         Żyję w wielkim mieście, w drewnianym domu z którego odpada kremowa farba.  Mieszkam na piętrze.  Za oknem w deszczu chwieje się palma.  Jej liście wiszą ciężko.  Woda kapie z postrzępionych zielonych płatów.  Krople bębnią o szyby.  Wąskie strużki wiją się na szkle.

         Leżymy z Rebeką na łóżku.  Jest noc.  Jest nam bardzo dobrze.  Jej ciało jest nagie, różowe i miękkie.  Całuję jej gorącą szyję, wsuwam palce w jej włosy.  Odwraca się i przyciąga mnie.  Przylega do mnie.  Ma ciepłą, gładką skórę, długie nogi i twarde piersi.  Jest młoda, piękna i bezpieczna.  Trudno wyobrazić sobie, że kiedyś jej nie będzie.

         Śmieje się cicho.  – Pocałuj mnie, nekrofilu – gryzie mnie w ucho.

         Całuję ją w usta, w szyję, w piersi.

         – Tutaj – dotyka się.

         Jej p…. jest ciepła i wilgotna.  Czuję włosy w ustach i jej cierpko-słodki smak, i za chwilę ona już płynie.  Myślę o niej, liżąc ją i całując.  Jeżeli myśli mogą ulatywać do gwiazd i krystalizować się tam, to nasza galaktyka jest wypełniona piękną, gorącą, mokrą p…. Rebeki.  Myślę o gwiazdach zagęszczonych na naszej Drodze Mlecznej, białych, rozpalonych, otulonych w moje myśli. 

         Rebeka oddycha głębiej.  Otacza moją głowę nogami.  Nogi ma długie i silne, bo pracuje jako striptiserka.  W dzień studiuje anglistykę.  Zauważyłem, że dużo studentek anglistyki się rozbiera.  Jej uda drżą, unoszą się w górę.  Rękoma wciska mnie w siebie.  Mam jej pełne usta, słodkiej i ciepłej.

         Poznaliśmy się w lokalu w którym pracuje.  Właśnie siadaliśmy z Johnem i z Jerrym w pierwszym rzędzie, kiedy ona wyjęła z siebie sznur pereł.  Rozkraczyła białe nogi w czarnych pończochach, włożyła rękę do środka i pociągnęła.  Pierwsze białe kulki wychodziły powoli, reszta już szybko.  Były mokre.  Goście bili brawa.  Podłoga kleiła się nam do butów.  Krzesła były brudne, przyśrubowane do linoleum.  Chwiały się całym rzędem gdy mężczyźni wstawali i wyciągali szyje.  Niebieski dym ześlizgiwał się ze ścian.  Powietrze było mętne i gęste od skoncentrowanych marzeń facetów którzy siedzieli tam już od paru godzin.  Światło padało na jej długie brązowe włosy i na piersi i na jej białe biodra.  Nad pośladkami miała dwa małe dołki. 

         W tydzień później spotkałem ją w teatrze.  Moja siostra powiedziałaby: przeznaczenie.  Ja mówię: przypadek.  Dzień był mokry.  Światło pływało w kałużach.  Ludzie odgradzali się od nieba błonami parasoli.  Teatr był cichy i ciepły, ściany obite brązowym pluszem.  W przerwie między aktami stała koło popielniczki i szukała zapałek.  Podałem jej ognia.  Była ubrana w luźne spodnie i sweter, ale wiedziałem, że skądś ją znam.  Zdradziły ją jej biodra i uśmiech.  Rozmawialiśmy o Beckettcie i Godocie, i dalej wszystko potoczyło się normalnie.  W trzy dni później byliśmy w łóżku. 

         Jej nogi ściskają mnie coraz mocniej, jej ciało rusza się rytmicznie i Rebeka jęczy i wreszcie z jej gardła wydobywa się krzyk, krzyk, krzyyyyyk! – i Rebeka rozpada się, nie ma jej już, jest tylko napięta struna mięśni która próbuje mi się wyrwać, odczołgać do tyłu, wypchnąć mnie spomiędzy swych nóg.  Walczymy tak parę minut i ona jęczy i ściska mi głowę udami.  Ledwo oddycham.  Ktoś puka do drzwi.  Chowamy się pod kołdrę.

         Smuga światła, skrzypią zawiasy.  Wchodzi moja siostra.  Żuje gumę, uśmiech na twarzy.

         – Tak się pieprzycie że się nie mogę uczyć.  Może byśmy pojechali do miasta?

         – Za chwileczkę – oddycham ciężko.  Magdalena wychodzi i zamyka drzwi.  Zanurzam się pod ciepłym puchem, dotykam ciepłych piersi, ślizgam się między jej nogami.  Jej uda i brzuch są miękkie i zmęczone.  Dotyka mnie gorącymi dłońmi, potem jej mokre usta, ciepło otacza mnie, chwytam ją za włosy i przyciągam, wchodzę w jej gardło i ona krztusi się ale tylko na moment i bierze mnie tam znowu, i znowu, i znowu, coraz mocniej, zaciskam palce na jej głowie i teraz nie mógłbym już przestać za nic w świecie, wchodzę w nią znowu i znowu i czuję jej zęby i jej palce wokół mnie i ona ssie mnie teraz gwałtownie, tak jak gdyby chciała wyssać całe moje życie, i wtedy wybucham w niej i na moment ciemnieje mi w oczach, zupełnie ciemno a potem, w tyle głowy, niby odbicie w lustrze, miliony małych światełek, tańczących jak atomy.

 

         Jesteśmy w gąszczu ciał.  Światło jest żółtoniebieskie: płyną w nim mleczne smugi.  Mężczyźni i kobiety wymijają się ze szklankami i butelkami w rękach.  Ocierają się o siebie, przyczajeni za obojętnymi uśmiechami.  Za szybą żółte lampy i granatowa noc.  Miękkie srebrne promienie obrysowują profile kobiet przy oknie.  Siedzą na parapecie i wydmuchują niebieski dym. Poprawiają spódniczki.  Patrzą przed siebie.  Zaraz ktoś do nich podejdzie.

         Siedzimy na wysokich stołkach przy barze.  Piwo pulsuje złotem w długich szklankach.  Barmani przekrzykują się z tłumem.  Rebeka i Magdalena poszły tańczyć.  Wchodzą na metalowe schodki, idą do góry, kołyszą się w biodrach na wysokich obcasach.  Są już na platformie przy głośnikach, kręcą ciałami.  Mężczyźni podrygujący obok nich uśmiechają się.

         Wychylam piwo.  Rytm wypełnia mi piersi.  Opieram się o kontuar.  I wtedy nagle czuję zimne szczupłe łokcie dotykające moich łokci, złote włoski na zimnej skórze, obracam głowę powoli bo jestem lekko pijany, fale dźwięku uderzają mnie w twarz, białe pończochy i długie nogi przepływają nad stołkiem, i siada koło mnie dziewczyna tak skończenie piękna, że czuję lekki zawrót głowy. 

         Świat za nią rozmywa się.  Ma smukłe, białe ramiona i grecki profil.  Jej piersi nakłuwają stanik i białą koszulę.  Jej nogi są długie, szczupłe i miękkie.  Przestaję oddychać.

         Odwraca się do mnie i mówi coś czego nie słyszę, bo muzyka jest za głośna.

         Dotyka ręką sukienki na piersiach.  Pochyla się w moją stronę. Opuszcza dłoń i muska moje kolano.  Jej włosy łaskoczą mnie w ucho.

         – Podobam ci się, prawda?  Możesz mnie mieć – szepce.  Ma wilgotne usta.  Ścięgna jej szyji napinają się lekko gdy pochyla głowę.

         Myślę że nie rozumiem.  Ale rozumiem. 

         – Za pieniądze?

         Teraz ona dziwi się, jej brwi marszczą się pięknie:

         – To ty myślisz, że...?

         Końcami palców uderza mnie lekko w usta.  Jest to bardziej zachęta niż uderzenie.

         Odsuwa się, zakłada nogę na nogę i sączy drinka przez słomkę.  Patrzę na jej uda.  Teraz moja kolej.  Jest to podobne do gry w szachy.

         – Przepraszam.  Naprawdę przepraszam – dotykam jej łokcia.

         Przymyka powieki i uśmiecha się.  Jej oczy są jasnobrązowe, przetkane złotem.

         – Przepraszam.

         – I już nie będziesz niemiły?

         – Nie.

         Przysuwam się do niej.  Chłonę jej zapach.  Jej głos jest dziwny: raz wysoki a potem zaraz od niechcenia niski, drżący ciepłym oddechem.

         – Och, nie musimy jeśli nie chcesz – przesuwa palcami po nodze.  Pończochy ślizgają się na jej skórze.  – Miałam taki kaprys. 

         – Chcę, pewnie że chcę!

         – A twoja dziewczyna?

         – Dziewczyna?

         Uśmiecha się. – Masz dziewczynę, prawda?

         – Skąd wiesz?

         Kiwa głową w stronę tańczących. – Widziałam was razem.  To twoja dziewczyna?

         – Tak.

– Nie szkodzi – zakłada włosy za ucho.  – Ja właśnie pokłóciłam się ze swoją.

         – Dziewczyną? 

         – Zerwałyśmy.  Z nimi też sypiam – patrzy mi w oczy i uśmiecha się. 

         Pocą mi się ręce.  – Pieprzysz. 

         – Nie, poważnie – mówi cicho.  – Ale nie jestem lesbijką.  Mężczyzn lubię bardziej. 

         – Więc dlaczego?

         Przymyka oczy.  – Kobiety są takie delikatne – jej palce suną po spoconej szklance.  – Z nimi wszystko jest inaczej.  Czasami lubię się przespać z kobietą.  Jak gdybym się kochała sama z sobą.  A ty, nigdy nie spałeś z mężczyzną?

         Krzywię się.  Udaję że rzygam. 

– Tak myślałam.  Więc nigdy nie zrozumiesz, o czym mówię.

         – Mam to gdzieś.   

         – Ale ze mną byś się przespał – przechyla głowę.  Jej proste, brązowo-rude włosy spadają jej na usta. 

         – Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem w życiu.

Przymyka powieki.  – To ładnie.  Podobasz mi się – dotyka mojej dłoni. 

         – Jestem za stary na to, żeby kłamać. 

         Śmieje się czysto.  – Och, wcale nie, wcale nie! 

         Siedzimy przy barze i jej oczy są koloru dojrzałych orzechów, jej włosy kasztanowe, jej twarz najpiękniejsza na świecie, i czuję jak wszechświat zatrzymuje się a potem zaczyna wirować dokoła nas, szybciej i szybciej i szybciej.  Gdzieś w górze wybuchają galaktyki i powstają nowe światy.

         Nic mnie to nie obchodzi.

 

         Tej nocy w łóżku Rebeka leży nasycona, rozciągnięta, z moją głową na p.......  Jest wspaniale mięsista i jest mi wygodnie.  Sądzę, że nawet ją kocham.  “Kocham” to takie względne słowo.  Zwłaszcza w angielskim.

         Wsłuchujemy się w krople, drążące ciemność za oknem.  Jej nogi są ciepłe i miękkie.  Przytulam się do nich, wsuwam ręce pod jej pośladki.  Rebeka głaszcze moją głowę.

         – Czego chciała ta dupa w barze? – bawi się moimi włosami.

         – Nic, rozmawialiśmy sobie.

         – Widziałam, jak się na nią patrzyłeś.

         – Była bardzo ładna.

         Jej palce nieruchomieją na moment, potem pieszczą dalej kosmyk mych włosów.

         – Acha.  Ale chyba jest lesbijką – masuje mi szyję. 

         – Dlaczego? 

         – Kobieta takie rzeczy widzi.

         – Może jest bi.

         – Mówiła ci? 

         – Coś w tym stylu. 

         – Tak myślałam – śmieje się.

         Potem siedzimy przy stole.  Pijemy piwo.  Piwo jest zimne i wspaniałe po seksie.  Księżyc świeci przez drzewa.  Mokra mgła płynie między gałęziami za oknem.  Piersi Rebeki są białe w ciemności.  Słyszę jej spokojny oddech.  Zakłada nogę na nogę, odgarnia włosy z twarzy.

         – I na pewno myślałeś o tym, żeby to z nią zrobić – przeciąga się.

         – Wcale nie.

         – Kłamiesz.

         – Nie.

         – Kłamiesz.  Lubię, kiedy mnie troszkę okłamujesz.  Posłuchaj.  Nie zależy mi na prawdzie, wiesz?  Bo co to jest: prawda.  Bzdury.  Nie ma niczego takiego. 

         – Może jest.

         – Nie.  Nie musi być – otwiera nową butelkę.  – Wystarczy nam to, co sobie wyobrażamy.  Zresztą, wszystko jest pewną umową.  Twój szef udaje że wierzy, że lubisz swoją pracę.  Faceci na widowni udają że wierzą, że lubię się dla nich rozbierać.  Wszyscy wiemy, że to bzdury.  Ale jakoś się trzeba sprzedawać.  Ty w biurze, a ja tam.  Tyle, że ja robię lepszy interes.

         – I nie lubisz tego ani trochę?

         Przekrzywia głowę.  Huśta nogę na nodze.  – Może troszeczkę.  Kiedy ktoś jest mną naprawdę zachwycony.  Najgorsi są ci schlani albo znudzeni.

         Patrzymy na siebie, i ona wybucha śmiechem.  – Och, ty byłeś zachwycony.  Tak.  I co ci się tak podobało?  Moje nogi?  Moja twarz?  Moje piersi?  A może moja pizdeczka? – robi minę małej dziewczynki.  Wkłada rękę między uda.  Dotyka się tam.

         – Wszystko.

         – Wspaniale.  Naprawdę wszystko?

         – Wszystko.  I znowu ciebie chcę.

         Patrzy na moje usta.  – Robi mi się mokro jak tak mówisz.  Powiedz coś jeszcze.

         – Jesteś wspaniała.  I podniecasz mnie tak, że... zobacz.

         – Ahaaa – prostuje plecy.  Gładzi rękoma uda.  – Bardzo go lubię.

         – Kocham cię.

         – O, nie.  Chyba się nie kochamy.  Ale i tak jest nam dobrze.  Wiesz co?  Nawet przespałabym się z tobą i z nią.  Nie dla ciebie.  Ale zawsze chciałam spróbować z dziewczyną.

         – Acha.

         – Kiedyś muszę to w końcu zrobić.  Ale musiałabym być pijana.  Bo inaczej wstydziłabym się.

         – Ja też. 

         – Znowu kłamiesz.

         Wstaje.  Podchodzi do mnie i całuje mnie.  Jednym długim ruchem strąca szklanki ze stołu.  Szkło pryska na podłogę, odbija się o ściany.  Migają mi jej nogi.  Siada na stole i wyciąga się na nim.  Pachnie mdławosłodko.

         – Chcę żebyś to zrobił mocno – podciąga nogi do góry.  – Jak najmocniej.

 

 

 

 

Rozdział 2

 

 

         Następnego dnia jest sobota.  Deszcz wybija dziury w kałużach.  Rebeka wróciła do siebie.  Jadę do pracy.  Cywilizowani ludzie nie pracują w weekendy, ale ja muszę.  Samochód ciągnie chmury wody po autostradzie.  Przede mną majaczy Most Zatoki. 

         Myślę o Uli. 

         Uli nie ma.  Właśnie dowiedziałem się o tym z listu z Kanady.  Ula była ładną dziewczyną o ciemnych włosach i ciemnych oczach, którą poznałem rok temu.  Miała męża i dwoje dzieci, i dom na przedmieściu.  Była psychologiem, i parzyła najlepszą herbatę z rumem.  “Była najlepszą i najmilszą” – pisze John – “No i już nie żyje.”

         Nie bardzo potrafię wyobrazić sobie Ulę nieżywą.  Pamiętam jej szczupłe plecy, pochylone nad stołem w kuchni, i zgrabne nogi w jasnych sztruksach.  Parzyła herbatę w czerwonym czajniku.  Siedzieliśmy naokoło jasnobrązowego st

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur