Salto
Tej nocy przyśniła im się prawdy żrąca woda. Cały dom w przeraźliwym zimnie. Mdły świt oraz w śniegu mroźnej klamrze pażdziernika
kobieta i mężczyzna, bo to im tak właśnie zaczął się nowy dzień, na dnie kamienicy w kuchni nad stołem. On wsparty o krzesło, ona cicho wpatrzona w okno. Szara kuchnia
z wbitą w ceratę blatu szklanką, nieco złośliwie, chlebem pokrojonym w drzazgi i zupą mleczną z łyżką wbitą w oko talerza. Po ścianach pełza brudne światło, nerwowo trzęsąc się od chłodu.
Istnieje wyłącznie szyba, obojętnie: czysta, brudna. Istotny pozostaje przyszły przedział, wagon i pociąg. Mniej kierunek, w którym odjedzie. Pojedzie, więc
istnieje wyłącznie szyba, a w szybie dwie postaci. Poza pojawia się i niknie coś nieopisanego. Jej oczy, przywykłe do nienormalnych zmian, migoczą niezrozumiałym rytmem. Istnieje wyłącznie żal.
Szelest kroków po śniegu uderza w jej dudniącą ciszę. |