Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

agalilla

****

 

             Siedzę  już  cztery  godziny  nad  kartką  papieru  i  pròbuję skończyć  moją pracę  semestralną , choć zacząć  byłoby  chyba  trafniej , zważywszy  na  to , że  mam  dopiero  dwa  zdania , dumnie  wystające  od  prawie  pustej  kartki . Jak z tych  dwòch  zdań  ma  się  zrobić  dwanaście  stron  drukiem  nie  wiem , bo  cudotwòrcą  nie  jestem , ale  jak  się  już  zrobi , to  pòjdę  sie  nawalić . Albo  opcham  się  czekoladą . Albo  się  chociaż  wyśpię . Albo  najlepiej  opcham  się  czekoladą , nawalę  się  i  potem  się  wyśpię . I  w  międzyczasie  jeszcze  się  porzygam ( a  co  by  nie ) . Jednak  zanim  do  tego  dojdzie , walnę  sobie  czaszką  o  ścianę  ( może  się  odblokuję ) , wybuchnę  histerycznym  płaczem  i  śmiechem ( na  przemian ) , powyrzucam  wszystkie

 podręczniki  przez  okno ( wlaśnie  pada ) , oderwę  temu  robalowi  co  mi  biega  po  ścianie  z  prawej  wszystkie  odnòża  ( pincetką  i  przez  lupkę ) , kròtko  mowiąc : odwali  mi  i  to  zdrowo . Bo jak  tu , do  diabła  ciężkiego , napisać  dwanaście  stron  na  temat  „ Użycie  partykuły `ale`  w  „ Blaszanym bębenku” Güntera   Grassa” ?

W  sumie  to  mogłabym  przepisać  coś  tu  i  tam , poszukać  trochę  w  necie , może  by  się  coś  znalazło , nawet  by  się  nikt  nie  połapał .  Ale  ten  temat ! Kto  przy  zdrowych  zmysłach , będzie  analizował  każde  „ale” , jakie napisano  w  jakieś  książce , a  niech  i  nawet  będzie  u  Grassa , albo  i  samego Goethego ? Przecież  o  co  chodzi , każdy  się  domyśli  z  kontekstu , po  jaką  cholerę  dopatrywać  się  tu  czegoś  więcej ? Rozbierać  na  czynniki  pierwsze , szukać , ukrytych  znaczeń , a  może ten  Grass  albo  Goethe  wcale  tych  swoich  „ale” , nie  mieli  na  myśli  tak , jak  mieli ? A  mieli . Pewnie , że  mieli  i  jeden  z  drugim  się  przewraca , jeden  w  grobie , drugi  jeszcze  za  życia , jak  widzą , co  za  akrobacje  się  wyprawia  z  ich  wypoconymi  ostatkiem  geniuszu  dziełami . Nikt  mi  nie  powie , że  ktòryś  z  nich  w  mozolnym  procesie  „produkcji” swoich  skarbòw , przystawał  przy  każdym  zdaniu , żeby  sobie  zadać  pytanie :  Postawić  tu  „ale”,  czy  nie ? Będzie  ładnie ? Tajemniczo  na pewno . Takie  „ale”  to  dużo  daje . A  postawię  sobie . Ale sobie  postawię !

           

           Przystawać  pewnie  nie  przystawali , ale  postawić  to  sobie  postawili , zwłaszcza  ten  pierwszy , na  moją  udrękę ( i  jeszcze  pięciu  innych  studentòw , ktòrzy  też  dostali  ten  temat ).W  dodatku  facet  skromny  nie  jest  i  walnął  od razu  po  kilka  na  stronę , ku  uciesze  mojego profesora  od  językoznawstwa , ktòry  partykułom i lingwistyce  w  ogòle , chyba  duszę  zaprzedał , jak  się  miałam  okazję  przekonać  w  ciągu  ostatnich  czterech  miesięcy . Na  początku  było  całkiem  zwyczajnie , ot , jeszcze  jedno  nudne  seminarium ; wpaść  z  lekkim  poślizgiem  dziesięć  lub  piętnaście  po  òsmej , podpisać  listę , zrobić  od  czasu  do  czasu  minę  na  „ o , jakie  to  interesujące” , chrząknąć , spojrzeć  na  rzutnik , na  gościa , w  okno , znowu  na  gościa  i  dawaj  dalej  sudoku . Już  w  drugim  tygodniu  zauważyłam , że  tu  jest  coś  nie  tak . Coś  się  działo , coś  niespodziewanego ,co  do  tego  nie  było  wątpliwości . Facet  skakał  jak  zając  od  ławek  do  biurka , jakby  dziwnie  czymś  poruszony , a  im  bardziej  zagłębiał  się  w  temat , tym  bardziej  robił  się  czerwony , jakoś  niesmacznie  podekscytowany , by  ostatecznie , w  punkcie  kulminacyjnym , w  ktòrym  to  wyciągał  „genialne”  wnioski  ze  swoich  wczesniejszych  wywodòw – wytoczyć  pianę  z  ust . Potem  następowało  ceremonialne  wytarcie  brody  chusteczką – niejednorazòwką  oraz  spoconego  czoła , tą  samą  jej  stroną . Ktòregoś  razu  po  tak  dramatycznej  akcji , facet  stanął  przed  nami  w  jakiejś  innej  niż  dotąd , jakby  uroczystej  pozie i  dokonał  na  nas – możnaby  powiedzieć – aktu  olśnienia :

  

    - Proszę  państwa – zaczął  z  miną  śmiertelnie  poważną – wiem , że  wielu  z  was  nie  ma  pojęcia , o  czym  tu  mòwię . Wiem , że    tematy  bardziej  podniecające  niż  partykuły , ale  wiem  też , że    wśròd  was  i   tacy , ktòrym  dzisiaj  w  tej  sali , serce  mocniej  zabiło . I  to  oni  będą  dziś  jeszcze  w  bibliotece , w  starej  gazecie , albo  w  rozmowie  starszych  pań  w  autobusie  szukali  dowodu  na  to , do  czego  tutaj  wlaśnie  doszliśmy , mianowicie , że  partykuły  w  języku  mòwionym , są  nieakcentowane . I  oni  wlaśnie  zostaną  kiedyś  całym  sercem  i  duszą  językoznawcami , oni  będą  ślęczeć  dnie  i  noce  nad  książkami  i  z  zapałem  analizować  słowo  po  słowie , sylabę  po  sylabie , o  bożym  świecie  zapominając .

 

Rozejrzałam  się  po  sali  i  wlaśnie  miałam  zacząć się  śmiać , kiedy  zdałam  sobie  sprawę, że  wszyscy  to  wzięli  na  poważnie . Co  gorsza , to  było  na  poważnie !

I  od  tego  momentu , miała  się  dopiero  zacząć  prawdziwa  mordęga : otòż  ku  mojemu  bezgranicznemu  zdziwieniu , a  nawet  zgorszeniu , znalazło  się  trzech  czy  czterech  takich, co  się  wywodem  profesora  ośmieleni  poczuli  i  już  na następnych zajęciach  swoim  perwersyjno – lingwistycznym  popędom  upust  dali . A  zgłaszali  się , a  kłòcili  się, prześcigali  w  nowych   pomysłach , a  najgorsze , że  zawalali  co  tydzień  ławki  jakimiś  wycinkami  , gazetami , wydrukami – rzekomo „fascynującymi  przypadkami”, tudzież  fragmentami  tekstòw , podobno  najlepiej  nadającymi  się  do  empiryczno-analityczno-bla-bla-poznawczej  pracy .

        

          Co  z  tego  wynika  dla  mojej  pracy  semestralnej ? Otòż  najwyraźniej  jestem  zbyt  normalna . Zwykła , przeciętna , może  nawet  małostkowa ,bo  nie  oblewam  sie  rumieńcem  na  widok  schematòw  budowy  zdania (gdyby  mi  je  chociaż  jakiś  przystojniak  zaprezentował , to  może  bym  się  i  oblała ), nie  skaczę  jak  zając  wstrząsana  falami  innowacyjnych  pomysłòw  na  wytłumaczenie , dlaczego  „ale”  raz  znaczy „ale” ,a innym  razem  tylko  „ale”, a jeszcze  innym znaczy „ale” nawet  „ale”. Aha  i  jeszcze  nie  toczę  piany  z  ust ( za  co  wdzięczna  jestem  niezmiernie ) na  samą  myśl , że  mam  prawo , godność , honor ( o  przyjemności  nie  wspomnę ) przeanalizować  jak  pan  Grass  miał  na  myśli  swoje „ale”  od pierwszej  do  ostatniej  strony  „Bębenka...” . A  więc  walnę  sobie  czaszką  o  ścianę , wybuchnę  histerycznym  płaczem  i  śmiechem  i  wyrzucę  książki  za  okno ( robal  juz  mi  zdążył  uciec  za  szafę ) , w nadziei , że  mi  chociaż  trochę , jak  nie  zdrowo , odbije.

 

 

 

                                                    *****************

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur