mówił co innego
niż chciałam słyszeć
nie szkodzi
i tak wkładałam swoje słowa
w jego usta
pełne i soczyste
wyprofilowane do kobiecej szyi
upychałam swoje myśli
z uporem maniaka
przez szczelinę jego warg
by nadał im dźwięk
formę ton
swoim drżącym głosem
znalazł rytm w moim bezładzie
wcinałam się między jego dłonie
by móc prześlizgiwać się
przez labirynt jego palców
one gładziły już jedwab
len atłas bawełnę
i ludzką skórę
teraz to moje ciało
muska jego opuszki
a on jest bierny
równie dobrze mógłby nieruchomo
udawać padlinę
skorupkę pozbawioną
słodkiej zawartości
czuję tak niewiarygodną wdzięczność
dla mojej wyobraźni
która w swojej wybujałości
ożywiła go
we wnętrzu mojej głowy |