Pan Czujenko.
(opowiadanko takie wierszowane.)
cały ten krzyk, co we mnie krzyczy,
zamieniam w kilka tych pięknych chwil ciszy,
a cały gniew i rozczarowanie,
przerabiam w wielki zachwyt i czułe mruganie,
trzepocę rzęsami, jak motyl pijany,
zaleczam te wszystkie różniste me rany,
które ci ludzie, co z lewa i z prawa
zadali Czujence myśląc, że w tym słuszna jest sprawa!
oddech głęboki biorę jak ryba,
i nurkuję w mej głowy błękitne głębiny,
by wyprzeć te wszystkie okropne ich winy.
choć serce dziurawe, jak brodatego rybaka sieć,
i przepuszcza wszystko, co tak bardzo chciałbym mieć,
o wiele rzeczy w życiu trudno jest,
to czasami samemu trzeba odnaleźć sens,
i Pan Czujenko chce wierzyć w cudny świat,
gdzie nie ma kiboli i krwawych drak,
gdzie nikt ci nie mówi, że jesteś zły,
masz brzydkie kolana i nie taki styl,
choć w oczkach Czujenki iskry tlą się marnie,
a myśli jego pobudzone, jak piłki w totolotku,
wierzy, że warto czasami przystanąć na środku,
i patrząc z podziwem na to, co dookoła,
zakochać się w świecie jeszcze raz, od nowa!
i Pan Czujenko, choć kombatant uczuciowy,
to chce widzieć świat promienny i różowy,
i jak to czytasz Mój Drogi Przyjacielu,
to Cię zaraża Pan Czujenko w miejscach wielu,
robi to z uśmieszkiem swym nie jeden raz!
byś wybaczył wszystkim każdy uraz,
i pokochał siebie i cały ów świat,
bo on na prawdę jest wiele wart!
|