Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Andrzej Borecki

Portrety - Ewa

Obudziłem się rano i namydlając twarz kremem do golenia, doznałem szoku. Ujrzałem w lustrze kolorowe płomyki otaczające moją głowę. To niemożliwe. Przecież tak się zaczynało moje opowiadanie "Dzień Ognika". Fikcja nie może pojawić się w realnym świecie! Przecież to już było! Deja vi? Ale dlaczego? W jakim celu? Nie ma dymu bez ognia a róży bez kolców. Gnębiło mnie to cały dzień, nurtowało, nie dawało się skupić.
Wieczorem złapałem za Parkera. Tak, muszę rozwinąć losy głównych bohaterów, poświęcić każdemu osobny tekst. Zasłużyli sobie na to. Drodzy czytelnicy znajdą tu wątki znane z "Dnia Ognika", ale uzupełnione o szersze przedstawienie postaci tego opowiadania. Narodziła się idea cyklu "Portrety". Zatem do dzieła.

Ewę poznałem cztery lata temu. Nigdy bym nie przypuszczał, że w tej ciągle uśmiechniętej kobiecie, mieści się taki bagaż przeżytych tragedii. Każda spędzona z nią chwila odsłaniała rąbek nowej tajemnicy. Zafascynowany zachodziłem w głowę jak udało się jej zachować ten ciepły stosunek do otaczającego świata. Wraz z jej pojawieniem odczuwało się fizyczne ciepło, zadowolenie i radość, że znowu jest. Jej gorące, wielkie serce otwarte było zarówno dla własnych pociech, obcych dzieci, jak i wszystkich dokoła. Przepełnione było miłością do przyrody, do łabędzia przylatującego, co roku nad staw, do kosa śpiewającego za oknem, do zieleni liści na drzewach, do najmniejszego źdźbła trawy wyłaniającego się z ziemi. Ewa promieniowała miłością, pomimo wszelkich przeciwności losu, który jej nie oszczędzał. Poznając jej dzieje, uświadomiłem sobie, jak bardzo przeżycia z dzieciństwa odbijają się na dorosłym już życiu.
Urodziła się jakiś czas temu (kobiecie nie wypada wyliczać lat) gdzieś w Polsce. Dokładne miejsce urodzenia nie wniesie nic do tej historii. Wystarczy wiedzieć, że miejsce to otoczone było wyniosłymi świerkami. Dach domu ocieniały konary rozłożystego dębu. Wraz z pierwszym oddechem wciągnęła w płuca zapach igliwia i woń tataraku z pobliskiego bajorka.
Ptaki śpiewały jej kołysanki, gdy leżała w kołysce przed gankiem leśniczówki. Liście osłaniały jej ciałko przed słonecznymi promieniami. Wzrastała w opiece przyrody, była dzieckiem lasu. Od najmłodszych lat pomagała w utrzymaniu rodzinnego stadka. Opiekowała się młodszym rodzeństwem, urwisem płci męskiej. Choć sama dziecko to była też "kobietą" a to zobowiązuje. Jej starszy brat rzadko bywał w domu. W dzień był w szkole a popołudniami pracował w gospodarstwach sąsiadów.

- Przewinęłaś pieluchy?
- Nakarmiłaś już malca?
Słyszała niemal codziennie. A przecież sama potrzebowała jeszcze opieki. Na jej głowie było też dbanie o główną żywicielkę rodziny - Łaciatkę. Łaciatka, czarno-biała krowa dostarczała mleka dla jej małego braciszka. Nawet lubiła wyprowadzać ją na popas. Znajdowała dla niej najzieleńszą trawę.
- Jedz kochana, z tej trawy będzie pyszne mleczko.

Wbijała kół w murawę a samo mogła się oddawać temu, co najbardziej lubiła. Znała każdą wiewiórkę mieszkającą w okolicy, każdego jeża. Sarny podchodziły do niej bez obawy. To byli jej przyjaciele. Z nimi prowadziła niekończące się rozmowy, byli towarzyszami jej zabaw, powiernikami dziecięcych sekretów.
W czasie jednej z takich konwersacji usłyszała przeraźliwy ryk krowy. Serce zatrzepotało jak wystraszony ptak. Łaciatka! Niepokój dodawał jej skrzydeł. Ośmioletnie nóżki tratowały szyszki w biegu do źródła bydlęcego alarmu. To, co zobaczyła, miało na zawsze zapaść w jej pamięć. Łaciatka, a właściwie już tylko jej szyja i rogaty łeb, z wolna pogrążała się w bagnie. Niemożliwy do wytrzymania ryk wypłoszył wszystkie ptaki z okolicy. Z każdą chwilą, centymetr po centymetrze, pochłaniała ją czarna topiel. Ewę zamurowało. Otwarte szeroko oczy z przerażeniem obserwowały to widowisko. Chciała biec na ratunek, lecz nogi nie słuchały jej rozkazów. Nie tylko nogi, cała postać zastygła oddając się obserwacji makabrycznego przedstawienia. Już tylko pysk i rogi widoczne były nad powierzchnią bagniska. Ostatni ryk przeszedł w bulgotanie błotnistej mazi. Cisza krzyczała przeraźliwie w uszach dziecka. Zastąpił ją wkrótce nowy dźwięk, strasznie brzmiący ni to krzyk, ni to płacz Ewy. Było w nim słychać rozpacz, strach i ogromny ból. Wszystkie tłumione do tej pory emocje znalazły wreszcie drogę ujścia. Świat zawalił się a właściwie utonął wraz z jej krową.
Ruszyła przed siebie. Byle dalej od tego strasznego miejsca, byle dalej od obrazu, który wciąż miała przed oczami.
Biegła a drzewa zastępowały jej drogę.

- To twoja wina, nie upilnowałaś.
Biegła a kolce jeżyn szarpały ją za sukienkę.
- Zła dziewczyna, złe dziecko.
Ptaki krzykiem obwieszczały nowinę całemu lasowi.
- Utopiła krowę. Ewa utopiła krowę.
Nie mogła uciec od tych głosów. Goniły ją, prześladowały, szydziły.
- Uciec, muszę uciec. Nie mam po co wracać do domu.

I biegła nie wiedzieć gdzie. Byle dalej, coraz dalej.
Znaleźli ją po dwóch dniach kilka kilometrów od leśniczówki. Nie reagowała na głosy ludzi.
Obejmowała pień świerka i z wielkim tylko trudem, udało się ją od niego oderwać.
W domu nastały sądne dni. Niekończące się wymówki matki pogłębiały w jej świadomości poczucie winy. Wydarzenia, które nastąpiły jeszcze bardziej utwierdzały ją w przekonaniu, że to kara za jej niedbalstwo.
W miesiąc po opisanym wydarzeniu rodzina pomniejszyła się o najmłodszego członka.
Kur - mówili ludzie - zadusił malca.

Minęło kilka lat. Ewa ponownie stała nad mogiłą. Grabarze kończyli zasypywanie grobu. Została już tylko ona i jej starszy o dwa lata brat Andrzej.
W przeciągu tygodnia opuścili ich rodzice. Najpierw ojciec postrzelony przez kłusownika.
Teraz matka, której serce nie wytrzymało osobistej tragedii.
Andrzej objął ją ramieniem.

- Chodź Ewa. Wracamy.

Do domu mieli pięć kilometrów. Stara leśniczówka stała z dala od najbliższych zabudowań.
Bała się powrotu. Te stare ściany napełniały ją w tej chwili jakimś lękiem.
Dom, który jeszcze niedawno tętnił życiem, wydawał się w tej chwili opuszczony.
Przerażała cisza. Nawet ptaki ucichły. Te, które codziennie budziły ją swym śpiewem, teraz milczały pogłębiając ponury nastrój.
Andrzej nie odzywał się słowem. Szedł obok niej zamyślony, zatopiony we własnych myślach.
W domu rzucił tylko.

- Idę do siebie.

Poczym zniknął na pięterku.
Poczuła się jeszcze bardziej samotna. Nie wiedziała jak sobie poradzą. Przecież ona kończyła dopiero podstawówkę a Andrzej uczył się w technikum.
Nagle z góry dobiegł jakiś rumor. Podskoczyła na taborecie.
Pobiegła do pokoju brata. To, co zobaczyła sprawiło, że na moment zamurowało ją w miejscu. Jej brat, jej kochany brat spoglądał na nią z góry z przekrzywioną na bok głową.
Do belki poddasza przywiązany był pasek, na którym kołysał się jej ukochany braciszek.

- Andrzeju! Nie! Tylko nie ty! - krzyknęła przeraźliwie podnosząc przewrócone krzesło.
- Kochany! Nie zostawiaj mnie samej!

Próbowała podnieś go za nogi, jednak jej wątłe, słabe ramiona nie dały rady.
Pobiegła na dół po nóż. Chciała odciąć pasek. Ten był jednak za wysoko. Z rozpaczy miotała się po całej izbie.
Nie wiedziała, co robić, kogo wołać na pomoc. W okolicy kilku kilometrów nie było żywej duszy. Wybiegła z leśniczówki w ciemny las. Drzewa tak dotychczas znajome, teraz napełniały lękiem. Szumiały groźnie, wyciągały macki swych konarów pragnąc zastąpić jej drogę. Z pobliskich moczarów przesączała się mgła, która wkrótce otuliła ją niebieskawym całunem.
Nie wróciła już do leśniczówki. Tułała się po ludziach. Za kąt do spania, za kęs strawy pomagała w pracach domowych. Ukończyła szkołę, potem zawodówkę. Wcześnie zaczęła dorosłe życie. Wyjechała w Polskę, zmieniała miejsca zamieszkania, uciekając od powracających wspomnień. Nie dało się uciec, poczucie winy zawsze podążało jej śladem.
I wreszcie jeden dzień, chwila największej szczerości spowodowała ulgę i uwolnienie się od koszmaru. Wykrzyczała tę historię, wypłakała a nam słuchaczom ciarki przelatywały po całym ciele. Łaciatka odpłynęła z potokiem słów i łez, a z nią znikły zmory dzieciństwa.

Jastrzębie Zdrój dn. 24.09.2003 r.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur