Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Anik

"Dzyń, dzyń, dzyń, pałka, zapałka, w ogniu zgiń..."

Siedział w starym fotelu, z wyprostowanymi nogami wydmuchując dym z papierosa. W końcu chwila spokoju. To pierwszy dzień od czasu jak postanowili się przeprowadzić, w którym usiadł i mógł pomyśleć. Dwa miesiące temu, prawie po roku poszukiwań nadarzyła się okazja, żeby wreszcie kupić dom. Taki, o jakim marzyła Małgosia. Mały, jednopiętrowy, w pobliżu jeziora, w okolicy, w której nikt nie będzie im w niczym przeszkadzał. „Musiała chyba odprawiać jakieś gusła, że to się jednak udało” – pomyślał z uśmiechem Marek. Gosia była szczupła trzydziesto trzy letnią blondynka, jego „osobistą i jedyną w swoim rodzaju żoną”, jak lubił mawiać. Od siedmiu lat. Poznali się podczas wystawy fotograficznej, którą w Brzegu zorganizował miejscowy dom kultury. Od tamtej chwili są nierozłączni. „Miłość jak z dobrego romansu.”- mawiali ich przyjaciele. Michaś przyszedł na świat trzy lata później. Był upragnionym i wyczekiwanym dzieckiem. Całe ich życie od tamtego momentu skupiło się wokół niego. Marek ograniczył do minimum zlecenia, a Małgosia przez dwa pierwsze lata życia chłopca zajmowała się jego wychowaniem. Mogli sobie na to spokojnie pozwolić. Od momentu, w którym postanowili razem zamieszkać do chwili przeprowadzki mieszkali w mieszkaniu, które dostała od rodziców Gosia.  Przytulne mieszkanko w centrum miasta nie było jednak tym, o czym oboje marzyli. Chcieli mieszkać na wsi. A jak nie na wsi, to przynajmniej na jakimś dość odległym odludziu. Gdzie w trójkę mogliby w spokoju, na łonie natury cieszyć się szczęściem bycia kochająca rodziną. Po dziesięciu miesiącach przekopywania wszystkich możliwych ogłoszeń trafili na to, czego szukali. Niejaki Jan Werner postanowił sprzedać swoją małą posiadłość za miastem. Powodem jego decyzji była śmierci żony, która zginęła śmiercią tragiczna pięć miesięcy temu w okolicznościach, o których pan Werner nie miał ochoty opowiadać. Nie poradził sobie sam z tak ogromnym nieszczęściem, postanowił sprzedać dom i przenieść się do syna. W pierwszym odruchu nie bardzo spodobała im się perspektywa mieszkania w domu, w którym ktoś umarł, ale kiedy pojechaliśmy tam i go zobaczyli, nie było żadnej siły, która by ich odwiodła od jego zakupu. Mały po trzech wizytach czuł się tam prawie jak u siebie, im się podobało, więc czego było więcej potrzeba? Zdecydowali się w ciągu tygodnia, załatwili niezbędne formalności i 25 czerwca dom stał się ich wymarzną własnością. Byli szczęśliwi. W ciągu dwóch tygodni udało im się wszystko spakować, ogarnąć, pozałatwiać niezbędne rzeczy i zaczęli się przeprowadzać. Michaś był w siódmym niebie. Kto by pomyślał, że w czterolatku siedzi tyle twórczej energii. Wszyscy się śmieją i twierdzą, że to po ojcu, fotografik to raczej istota o dość kreatywnych możliwościach. W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni, ja mówi przysłowie, ojca tyczy się to tak samo, jak matki. Dzisiejszy dzień to ostatni dzień przeprowadzki. Od jutra zamkną rozdział „miasto” na wielka kłódkę. Zaczną żyć ciszą i spokojem…
W najśmielszych nawet oczekiwaniach nie przypuszczali, jak bardzo się mylą…
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur