No i Wasz wielki Bóg dał znów o sobie znać w zajebisty sposób. Kolejny raz.
Bardzo bliska rodzina, 46 lat, uczciwy, uczynny, pół życia ciężko pracujący na dom i rodzinę, trzy tygodnie temu poszedł do lekarza z bólem trzustki. No. I dziś jest ostatnią i to bardzo cienką nitką przywiązany do życia. Złośliwy rak trzustki z przerzutami na wątrobę, po dwóch operacjach w ciągu niecałego miesiąca...
Gdzie ON jest????!!! WASZ WIELKI Bóg!!! No niech ktoś mi powie!!! Niech ktoś mi kurwa mać powie! Niech mi poda chociaż jeden ROZSĄDNY argument, którego nie wyśmieję i na dzień dobry nie wdepczę w ziemię! Ostatnio usłyszałam najgorszą BZDURĘ w swoim życiu, a mianowicie, że cierpienie jest wpisane w nasz żywot, i nie należy się na NIEGO obrażać za to. Ręce mi po prostu opadły do samego żwiru na drodze! Ludzie, czy Wy wszyscy jesteście ślepi???? MIŁOSIERNY, SPRAWIEDLIWY, KOCHAJĄCY LUDZI???? Żenada. Jedna wielka żenada. Ma Was wszystkich głęboko w dupie, jak już tak mocno twierdzicie, że jest. Głęboko. Pozostawię w spokoju rozdrabnianie tematu mojej mamy, którą w imię tej swojej MIŁOSIERNEJ MIŁOŚCI zabrał do siebie osiem lat temu, mając głęboko gdzieś to, że została tu zrozpaczona rodzina nie mająca zielonego pojęcia jak będą żyli bez niej. Bo co??? Bo „tak widocznie miało być”? Bo miał taki kaprys?? Gotować i sprzątać tam u góry nie miał mu kto?! Nie będę wymieniała, chorych dzieci, biedy na świecie, kataklizmów i innych zajebistych gadżetów sprezentowanych przez NIEGO. Tylko niech ktoś mi nie mówi, że to za grzechy ludzkości, albo, że to robota szatana, bo WYŚMIEJĘ prosto w twarz. To po prostu żenujące usprawiedliwienie, tych co w niego wierzą, jego GŁUPOTY, TOTALNEGO TU-MI-WISIEJSTWA i braku serca.
A dla mnie kolejne potwierdzenie, że go najprościej w świecie NIE MA. |