Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Anna Gratkowska

Lot

 

 

Z okien mieszkania na Woli widziała zbliżające się do lądowania samoloty. Maszyny ciągnęły za sobą białe nitki, błyszczały odbitym od słońca światłem przypominając mikroskopijne krzyżyki zharmonizowane z kłębami cumulusów; bliżej ziemi zachwycały rozpiętością skrzydeł i smukłością kadłuba, powodując gęsią skórkę podniecenia na szczupłych łydkach Mileny.

Wyniesienie na balkon dwóch krzeseł i taboretu - na tarasie dwa metry na metr mieściło się tylko tyle -oznaczało rozpoczęcie sezonu. W ciepłe wieczory można było usiąść, postawić na taboretowym stoliku piwo i wpatrywać się w lądujące samoloty.

Podglądactwo miało w sobie coś z kinowego seansu. Na błękitnym ekranie wraz z lądującymi samolotami przesuwały się kolejne kadry, zaś widzowie reagowali tak, jakby oglądali jeszcze jedną hollywoodzką superprodukcję. To nic, że codziennie widzieli to samo, a akcja ograniczała się do tego jak blisko czy raczej jak niedaleko od małego balkonu leci maszyna. Podglądactwo było przyjemne, nawet jeśli dotyczyło ciężkich fruwających ptaków.

Jeśli Bóg istniał – Milena nie była pewna bytności Absolutu – to bez wątpienia był gorszym konstruktorem niż człowiek. Człowiek zbudował wielkie żelazne bydlę zdolne wzbić się na wysokość iluś tam kilometrów i w ciągu kilkunastu godzin przeciąć Atlantyk. Ptak – skromne dzieło być może istniejącego Boga, potrzebował na to znacznie więcej czasu.

- Ale skoro Bóg stworzył człowieka… - Bo według mnie wyliczanka kto kogo wymyślił musiała skończyć się na Tym większym, niewidzialnym, niepewnym.

- No właśnie, stworzył, i co Mu wyszło? - Zapytała Milena i to był właściwie koniec dyskusji. Raz: nadlatywał airbus; dwa – rezultat szóstego dnia pracy faktycznie mógł wzbudzać przerażenie i niechęć.

W maju podjęła pierwszą, całkowicie nieudaną próbę lotu.

- Od początku czułam, że to się nie uda, jak leciałam, to sobie nawet pomyślałam, że po cholerę mi to wszystko. - Przyznała dwa dni później, kiedy przyszłam ją odwiedzić do szpitala. Prawie cała opatulona gipsem, miała za sobą trzykrotne wykonanie tomografii głowy i klatki piersiowej, a także „cholernie dużo szczęścia”, co nawet przyznał sam ordynator. Milena przełożyła nogi przez balustradę i odepchnęła się od balkonu, by lot z trzeciego piętra zakończyć połamaniem żółtych berberysów pod blokiem i połowy gnatów.

Najdelikatniej jak potrafiłam, zapytałam:

- Piłaś? - Bo wiadomo było, że Milena lubi sobie wypić albo przynajmniej okazję do wypicia wymyślić.

- No wiesz! - Z trudem odwróciła obolałą głowę.   

Badania krwi wykluczyły obecność procentów w krwiobiegu, a z przeprowadzonych testów wynikało, że połamana kobieta to trzydziestoparoletni okaz zdrowia. Cholesterol, ciśnienie, hormony tarczycy, krwinki białe, czerwone, OB, kreatynina, wszystko to było w jak najlepszym porządku i w żadnym razie nie mogło zmusić Mileny do lotu. Umysł też miała czysty: lekarze nie doszukali się typowych dla samobójców zmian w czaszce.

Przyczyna skoku pozostawała nieznana, być może to był zwykły bzik. W społeczeństwie dosyć często spotyka się ludzi obdarzonych taką przypadłością. Są w zupełności normalni, ale jakaś jedna, jedyna fiksacja wyróżnia ich na tle innych: wyobrażenie, że jest się wcieleniem Napoleona;  tajna wiedza o amerykańsko – żydowskim spisku zdobyta na podstawie analizy wycinków prasowych; poszukiwania we własnym ciele nieznanych form życia. Możliwości jest naprawdę wiele.  A skoro tak, to bzikiem Mileny było latanie, ukoronowane jednorazowym wyskokiem z balkonu.

- Wiesz, to wszystko przez airbusa. - Przyznała trzy miesiące później, nie patrząc mi w oczy. Obracała w dłoniach szklankę z piwem – co uważałam za dosyć dziwny zwyczaj, złociste piwo podawane w PRL-owskiej szklance – i wpatrywała się w nią uparcie, jakby na samym dnie miał krążyć miniaturowy samolot. Nie próbowałam dociekać w jaki sposób fruwająca maszyna może skłonić człowieka do próby samobójczej; logika Mileny była zbyt pokrętna, niezrozumiała dla kogoś kto w airbusie dostrzega wyłącznie szybki środek transportu.

- Okey, ale nie rób tego więcej. -Odpowiedziałam, bo tak wydawało się najrozsądniej.

Najprostsze rozwiązanie czyli kupno biletu na lot wokół Warszawy, nie wchodziło w grę. Milena zapowiedziała, że do samolotu nie wsiądzie. To był paradoks niezrozumiały dla wszystkich jej znajomych - mieszać fascynację ze strachem. Wydawało się, że fascynacja łączy się z przyciąganiem, a strach z ucieczką; dla Mileny możliwa była miłość podszyta bojaźnią.

- Spróbuj, to jest naprawdę świetne uczucie. - Przekonywali znajomi, którzy nie wyobrażali sobie życia bez latania.

- Boję się… - Powtarzała.

- Czego? Przecież w samolocie nic ci nie grozi.

- Ale ja się boję. - Milena pozostawała nieugięta.

I dlatego kiedy zapowiedziała, że zmienia zdanie, nikt jej nie uwierzył.

- Czyli polecisz samolotem? - Zapytałam podczas pewnego wieczornego seansu na balkonie.

- Polecę, polecę. - Milena łyknęła piwa.

- Naprawdę?

- Naprawdę.

O tym jak duże znaczenie mają niewypowiedziane słowa, dowiedziałam się miesiąc później, kiedy zobaczyłam puste mieszkanie. Milena zniknęła. Przyszłam następnego dnia, ale jej nie było, tak samo jak dwa, trzy, dwadzieścia dni później. W żadnym szpitalu nie odnaleziono miłośniczki samolotów. Odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że nie leżała też w miejskiej kostnicy. Policja kazała czekać, rozpoczęto oficjalne poszukiwania.

Po dwóch miesiącach doszłam do wniosku, że Milena musiała wyfrunąć przez okno i w jakiś cudowny sposób zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu. Przeistoczyć się w szarego wróbla. Zmienić w miejski pył. Było to całkowicie pozbawione logiki, ale czy teza o ucieczce Mileny miała jakikolwiek sens? Ona chciała latać, nie uciekać, powtarzałam za każdym razem gliniarzom.

Właśnie wtedy nadszedł list. Niewielka koperta, adresat nieznany. W środku zdjęcie Mileny na tle wodospadu. Kilka linijek bazgrołów.

Mam się dobrze, pisała tak jak pisze się na pocztówkach z wakacji. Latanie jest fantastyczne. Raz próbowałam, ale to jeszcze nie było to. Przede mną więc druga próba. Dzisiaj znów odlecę. Trzymaj za mnie kciuki. Buziaki, twoja M.

Spojrzałam na kopertę, data była trochę zamazana. Ale tyle wystarczyło by mieć pewność.

Milena odleciała.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur