Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

BARTOSZ SADULSKI

Pan S. i zaangażowanie społeczne - o książce Państwo P. Dariusza Sośnickiego

 

Adam Kaczanowski zatytułował jedną ze swoich książek „Sośnicki. Szary człowiek” , i ta zbitka pasuje jak ulał do nazwania podmiotu lirycznego w nowej książce autora „Symetrii”. Oto bowiem bohaterem zbiorowym „Państwa P.” jest przeciętne polskie małżeństwo, tytułowi państwo P. Wchodząc w naiwny historycyzm można by uznać, że rzecz traktuje bezpośrednio o Autorze, który krążąc między Poznaniem a Warszawą, gdzie pracuje, poznaje i odkrywa nowe przestrzenie społeczne, godne opisania. Jako środek lokomocji służy pociąg – bo tylko on pozwala na spokojną obserwację, dzięki której otrzymujemy wiersze takie jak „Państwo P. i anty-Wanda”, gdzie czytamy: „Fatalne położenie geopolityczne kosztowało nas wiele, / ale to w tym języku pisali Gombrowicz i Lem” i już wiemy, że państwo P. nie są bytem aspołecznym, funkcjonującym w jakiejś społecznej pustce, co sprawia, że Sośnicki w swojej nowej książce jest autorem zaangażowanym społecznie – nie politycznie, w rozumieniu Stokfiszewskiego, ale świadomym przemian zachodzących w kulturze i relacjach międzyludzkich. Nie interesuje go społeczeństwo w rozumieniu socjologicznym, a raczej funkcjonowanie konkretnej jednostki (w tym przypadku Państwa P.) w pewnych warunkach społecznych, jakie istnieją przede wszystkim w miastach – bo to jest najczęstsza przestrzeń „dziania się” wierszy Sośnickiego. O apolityczności nowych wierszy poznańskiego poety świadczą nie tylko udzielane przez niego wywiady,  ale też cytaty z ksiązki, takie jak: „W polityce zawsze po stronie opozycji” z wiersza „Pan P. wyznaje: nie jestem miejskim partyzantem”, który to wiersz tylko pozornie jest wyznaniem konformizmu – w moim odczuciu jest raczej przyznaniem się do przeciętności, tej „szarości”, która objawia się w kupowaniu weekendowych wydań gazet i jeżdżenia drugą klasą. Jest w tym wierszu przewaga smutku nad ironią, Sośnicki nie drwi ze swoich bohaterów (jak np. czynił to Larkin) ale w ich codziennej egzystencji dostrzega rytualne znamiona, które nadają życiu apokryficzny charakter – najlepszym tego przykładem są wiersze „Państwo P. i cena cukru” oraz „Prywatna misja Pani P.”, gdzie wyjście po cukier i na pocztę nabiera mitycznego charakteru wyprawy po złote runo, w której jednak kluczową rolę pełni precyzyjna obserwacja rzeczywistości: „Rosjanie zostają nad Wisłą, będą bronić Jarmarku Europa” - chłodne kronikarstwo, tak charakterystyczne dla Sośnickiego, nie ogranicza się do suchej faktografii i miejskiego reporterstwa, ale raczej jest wyrazem wagi, jaka przywiązywana jest procesom i ich konsekwencjom. Zainteresowanie Państwa P. sprawami społecznymi nie ogranicza się do ceny cukru i artystycznego zniknięcia Edyty Bartosiewicz, ale trapią ich też sprawy zwierząt w zatłoczonym zoo czy kryzys u sąsiadów. Masowość przeplata się w tym tomie z intymnością i indywidualnością, co znajduje odzwierciedlenie w podziale ksiązki na dwie części: „Z Państwa P.” i „Z dzienniczka Pana P.”. Inicjalizacja nazwisk sprawia, że bohaterowie stają się anonimowi, a liryka roli w wykonaniu Sośnickiego pozwala – dzięki zmiennym punktom patrzenia – wyjść poza „klaustrofobiczną prywatność” (jak pisał Karol Maliszewski) w przestrzeń miasta. Barwy tych obserwacji nie są jednolite – tomik rozpoczyna się nostalgicznym wyznaniem, które kończy tajemnicze, wręcz Orwellowskie rozważania: „ Nie powinienem tu zostać dłużej niż do grudnia” – a wiersze, które następują później, zdają się być zapisem przedłużającego się pobytu w Warszawie, która jest jednoznaczna z „Morzem kawy, głodnymi zwierzętami, światem pod specjalnym nadzorem” („Podwójny sen o Warszawie”). Szczególnie urzekające (jeśli można tak powiedzieć o czyichkolwiek wierszach) są fragmenty dotyczące wzajemnej relacji Państwa P. do siebie; we frazie „I czegoś od siebie chcą, // ale nie biorą wszystkiego, / by było po co wracać.” („Lato Państwa P.”) jest subtelna dawka cukru, delikatnej zmysłowości i przekory – być może nie tej samej, co w wierszu „Pan P. wyznaje ...”, ale charakteryzującej stosunek Państwa P. do siebie i do świata, ale bynajmniej nie są Państwo P. bezmyślnymi troglodytami – są skłonni do metafizycznej refleksji („Państwo P. rozmawiają o tym, co domaga się przekroczenia”), nostalgicznych wspomnień („Pan P. i dziecko, które jest w każdym z nas”) czy zdystansowanego spojrzenia na życie rodzinne („Alfabet Pani P.: Rodzice”). To – z jednej strony - nieustanne „podglądanie”, „podpatrywanie” rzeczywistości, a z drugiej filozoficzna refleksja nad codziennością (te przysłowiowe „Myśli Pana P. przy rozmrażaniu lodówki) sprawiają, że mamy do czynienia z tomem dążącym do swoistej uniwersalności, która wytwarza się przy zderzeniu świata wewnętrznego bohaterów (dodajmy – nadzwyczaj bogatego, ale nie przeintelektualizowanego) ze światem zewnętrznym – skoro obiektywne spojrzenie na świat (podobnie jak obiektywne czytanie) nie jest możliwe, rzeczywistość portretowana jest niejako „w trakcie” – u Sośnickiego nic nie jest nieruchome, wszystko dzieje się, przesuwa, dokądś zmierza, dokądś płynie. Podąża za tym oko i język poety; język, który w swoim pędzie za bezstronnością nie mówi „rodzina”, ale „komórka społeczna”, i bynajmniej nie sprawia to, że mamy do czynienia z tonem encyklopedycznym. Dla codzienności nie ma miejsca w słownikach, ale cudownie, że znalazło się dla niej miejsce w 45 nowych wierszach Dariusza Sośnickiego. 

 

 

Bartosz Sadulski

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur