czerwcowy pobyt nadrzeczny
przypominam soczystością zieleni
wierzb i ich gałęzi tańczących
w rozkołysanej wiatrem tafli wody
wszystko tak bardzo nowe
nieokiełznane niezdobyte
chłonęłam pierwszy trzepot skrzydeł
motyla nie znając jego nazwy
nosił imię Piękno
wieczorny fiolet słońca nazwałam Podziwem
brzeg usiany ostrzem liści tataraku Zachwytem
łowiący ryby Ojciec szedł w parze z Miłością
wierzba należy do okrytonasiennych
motyl to nie Piękno to Papilio Machaon
jego budowa podstawą szkolnego sprawdzianu
zamknięto furtkę do ogrodu dzieciństwa
gdzie w kropli rosy mieszka dusza świata
obłoki to poduszki pod głowy odurzonych szczęściem
Mamo, Mamo wyjdź szybko do ogrodu, szybko!
Niebo się rozpadło w sto bielutkich Chmurek!
zwiastujące zmianę pogody altocumulusy
szybują po pułapie życia
Dzieciństwo wybuchło setką kryształowych łez. |