Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

BOX

magia zapomnienia

Bez życia
Utraconego kontaktu
Oddycham
Niespokojnym strachem
Samotności myślenia
Przyjdzie nie przyjdzie
Upragniony złoty talar
Bez podtekstów
Wyobraźnia knuje
Historie życia
Chwil nienasyconych
Scen pożądania
Dawania i zabierania
Bez minuty zastanowienia
Lecz
Z dwunastą minutą
Wycofuje się
Nagie pragnienie
 
 
 
Ból jaki mnie ogarnia
Jest nie do zniesienia
Brak oddechu
Nie
 To nie to
Sytuacje nienormalne
Ciągle są takie
A więc co
Co takiego
To jak
Ścinanie drzewa
Czuje wszystko
Życie uciekające
Istnienia
I
Żal za( …)
 
 
 
I nic
Wypalam jeden za drugim
I nic
Dalej to samo
Dziwne uczucie niezadowolenia
Niechęci do wszystkiego
I wszystkich
Życie po dwudziestce to piekło
Cień obrzydzenia niewiary
Ocierające się złudzenie
Przezroczystej miłości
 
 
 
Otulam się
Niespokojnym wiatrem
Bez ochoty
Przechodzę w tunel
Nicości snu
Obgryzając cichą nadzieję
Oczu niewinnych dziecka
Bez złości i pogardy
Przechodzę
W doliny snu cichego
Z bladością kominka
Dopala nagą
Żarzącą się
łupkę drewna
Spływającą potem
Szelestu wiatru
 
 
 
Płacze deszcz
Zimnem otulony
Bezosobowo spada
W toń ziemi suchej
Chłoną go korzenie
Chłonie żywiołu przeznaczenie
Cichego nędzy wyuzdania
Bez przesytu
Pragną bardziej
Bez niemocy
Niechęci puszczony
Mieni się
Brzmieniem rządzy
Wyznaczającej cele
Opadu śnieżnej rosy
 
 
 
Siedzisz
Kołyszesz się dziko
Bez myśli
Myśląc o niczym
Dziwny sad
Bez owoców
Taki
Taki bezpłciowy
Popielniczka papieros
Nieodrębna forma
Zabicia czasu
Bezosobowo dotykam się
Świadomym wytchnieniu
Zaciągnięcia się
I wydalenia
Szarości mgły
Dolanej kawy
 
 
 
 
Blady stół
Krzykiem woła
Ściśnięte niczym zapałki
Rozrzucone jasnym cieniem
Z podartego pudełka
Dochodzi nicością jęk
Bez uwagi
Zainteresowania się dalszym życiem
Ocierają główki
I płoną
Jedna po drugiej
Bez przypadku
Bezosobową chwilą
Potarcia się
O próżne pudełko
 
 
 
 
 
Choć
 Pokonamy śmierć
Razem pójdziemy
Z nimi w świat
Linczującpozwolenie
Paleniaognia
Czcią okrywa
Śmiały spokój
Nicość kochania
Stacza popioły
Świata pychy
Tutaj jesteś
Okrywasz nocy cień
Boisz się
Małej ciszy
Latauśmiechu
 
 
 
Do śmierci
Przepraszam
Dziś nie możemy się spotkać
Mam inne plany
Tak wiem
Umawialiśmy się
Ale
Wiesz siła wyższa
Może innym razem
Jutro
Postaram się
Znajdę czas
Na zabicie spokoju
Odprawienie załatwienie
Cichego mamrotu spokoju
 
 
 
 
 
Jak żyje miłość
Bez wytchnienia
Nie
Tak być nie może
Dusimy śmierć
Mroku krawędzi
Noce
Każą opuścić
Bramy niebios
Pochylone brzozy
Usychają wiatrem suchym
Czym jest odpowiedz
Bez pytania
Czym jest
Śmierć
Bez zabijania
Jaki jest ból
Kochania
 
 
 
Pełna brzoza
Usychająca w nadziei
Puszcza soki wiosną
Bez strachu lęku
Przyjdą
Wytną
Nie poczuje bólu
Zapomnienia
Rozsiewa ziarna
Przyszłej niedoszłej
Młodości miłosnej
W strachu zagubieniu
Szuka
By wypuścić
Nowożytne korzenie
Na dnie rozlewiska
Tony śmieci
 
Siedzę
Piję
 Palę
Bez opamiętania
Wczorajszego dnia
Bez namysłu
Płaczę
Lecz cierpienie
Lepszym stanie się
Niż życie z ciągłym
Bólem
Puszczanym w niepamięć
Jak by nigdy nic
To co było
Może będzie
Nie liczę
Stawiam
Wygram(?)
 
 
 
Wyłączam
Wychodząc kładę się
Bez zaśnięcia
Ciągły gramot w głowie
Nie daje spokoju
Już mam dość
Chcę iść spać
Boże nie mogę
Wstaję
Wyję
Nie wyję
Jestem taki
Bezpłciowy
Z uczuciami zależności
Niewiedza postępowania
Zabija zarodki
Budujące nowe życie
 

Bez słowa się uśmiecham
W ukryciu
Przytakuję
Wysłuchuję
Wołam ślad drogi
Wysokich bram
Świata szerokiego
Bez wątpliwości
Ogarniętej paranoją
Strachem przychodzącym
Chciałbym wierzyć
Winą serca
Bez złudzenia
Prawdą nieskończoną
Wczorajszym dniem
Ginącą chwilą
Nadchodzącego jutra
 
 
 
 
 
Bez wyboru
Emocji
Sceny w snach
Pamiętam
Może dzisiaj
Jak ostrze losu
Robię zabijam
W miejscu
Bez zapomnienia
Podniecenia
Pamiętam twarz
Dzikich skarg
Rozdzierający oddech
Mętniejącej duszy
Wysysający sen zachłanny
Ciężkiego dnia
 
 
 
 
 
Odchodzę jeśli chcesz
lekko całuję cię
to wcale nie boli
jesteś jak dziecko
które ciągle płacze
w duszy kolor zła rozgrzewa się
stajesz przed wyborem
złudzenia nie zakryjesz
więc giniesz
nie cofniesz już nic
masz za mało sił
pozostając sobą
odchodzisz do świata cieni
ciągle sama
 
 
 
 
 
 
 
Bielą się
Ludzie bez dna
Wczorajszym krzykiem westchnienia
Wpełzającymi do nikąd
Przymykam złudzenie
Ślepia osadzone
W dali
Łykam
Powtarzające się zdania
Z chwili lat
Bezsensownie się śmieję
Bez granic poprawności
Lubisz to czasem
Oszukiwać się jutrem
 
 
 
 
 
 
 
Cały czas
Całe lata
Jak jest
Zostawiam głupoty
Jak odkrywam
Muzykę świata
Patrzę nie zostawiam
Prawdy tak
W jednym dniu
Niemożliwe zadowolenie
Spoglądam palącym ogniem
Zatrzymuję czas słów
Sercem tak
Nieprawdziwy długi czas
Daję szybkość
Spowolnienie
Znikających wątpliwości
 
 
 
dochodzę do celu
ciężko mi
 ale idę
idę ciągle
 nic nie widząc
chciałbym przestać
ale znów
nie wiem jak
widzę maski okrytych drzew
ogarniętych grzechem samotności
nagością zabawy
pożądaniem zdobyczy
nieustannej litości
 przeradzającej się w pogardę
nie myślę nic
bo nadzieja gubi
myśli przerastają
spokój duszy
bezgraniczna głębia
 dodaje sił
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
widziałem oko
dotykające moją twarz
przenikające niczym skaza
zgłębiające dusze porannego zorza
poddaję się
czekając na chwile rozkoszy
wypełniające myśli pożądania
przeobrażam wszystkie ciała
odpychające się z kręgu
na wieki potępione
w czeluści opętane mrokiem
zataczam cienie młodości
by rozniecić
skazę ciszy
 
 
 
 
 
 
 
 
słucham cię
choć cię nie znam
pragnę cię
choć nic nie czuję
siedzisz niewidomo obok
mówisz do mnie
szukasz mnie
zapominasz dzień po dniu
w miłości obrazy
otwierają nowe cele
nowego życia
cichego w środku
ty wiesz
 jak mówię różnicą inną
słucham i przechodzę
bez serca umierając
tysiąc nocy
będę wpatrywać się w ciebie
choćbym chciał przestać
nie zmieni się nic
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Usycham
Bo sam w sobie się gubię
Jak to zrobić
Brak mi tchu
Moje myśli
Kłębią się i umierają
Gdzie jestem
Nadzieją żyję z dnia na dzień
Wiara opuszcza mnie
Nic nie zmienię
Dalej jestem inny
Ciągle brudne myśli
Narwane niczym
Chłodny wiatr wpatrujący
ciemną nocą osłania
przeznaczenie ciszy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Czy to zmieni
Wiesz jak
Nagle ja a potem ty
Strzeżemy ciała
Bez zabawy płoniemy
Odkrywając odległości
Prowokując historię
cofniętego snu
Cudowna zachłanność
Ocierających się ciał
Tulący blask niemocy
Rozpoznawanej ustami
czujesz myśli
bezimienne ruchy
obsesyjnego dnia
bez świadomości przenikają
ogarniają kończący świat
 
 
 
 
Gaszę się
Pięknymi chwilami
Zapomnienia
Myślę czuję
Co dalej
Bez odpowiedzi
Szyfruję świadomości życia
Za cenę szczęścia
Duszę się kłamstwem
Prawdą dławię
Odchodzę złością
Ciszy samotności
Bez czucia
Tak jak ja
Mam swoją nicość
Bólu okrytego
W strumieniu łez
 
 
 
 
z otchłani myśli
pojawiłaś się
twój głos
wiecznie całuje mnie
to rośnie
gdy jestem sam
zabierasz mnie
jawa rozstraja mnie
w oczach mam cały świat
wiruje wkoło mnie
jesteś daleko
jak wschodzące słońce zza mgły
staczasz się
padasz na kolana
myślisz że dobry Bóg wybaczy ci
 
 
 
 
 
 
I dalej
Motam się
Rozwiązuję zagadkę życia
Widzę czuję
Że już mam
Odpowiedź na dalszy sens
Nagle znika
Bez cienia
I dalej
To samo
Wszystko od nowa
Zbieranie szukanie
Jak piach
Wpada w nurt winy
Otoczonej zagadką
Minionych dni
Być może straconych
W cichym dniu zapomnienia
 
 
 
I dzień
 Powszedni nadszedł
Otoczony spokojem
Ciszą jasną
Bez lęku
Chłodnego wiatru
Marszu w nieznane
Bez słowa
Dzikiego gestu
Lekko okryta
Dłoń w dłoń
Spotyka się w ruchu
Lekkiego wzroku
Powlekana niewiedzą
 Bijącego serca
W strachu
Dotkniętych ust
 
 
 
Byłem zakochany
Odrobinę zatroskany
Ona
Nie mówiła wiele
Pisała słowa
Budzący ranek
Słuchała ciszę
My
Moda zakochani
Ściśniętymi ustami
Strachem skąpani
Bez ryzyka otarci
A teraz
wyobrażenie
Możliwe dla mnie
Nie mogę zobaczyć
Zrozumieć
Tysięcy dni
Zmieniających się w słowa
Tłumaczysz ciszę
Co rozumiesz
Twoja egzystencja
Ociera się o skrajność
Przechodzącego wiatru
 
 
 
Kiedy jesteś zakochany
Nie mówisz nic
Kiedy słyszysz muzykę
Wracasz bez żadnego komentarza
Teraz wiesz
Miłość nie liczy spokoju
Czekając na nią nie wiesz jak patrzeć
Kawałek kartki mówi cos
Odpowiadam sam sobie
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur