Droga wije się między sadami. Słońce i nagrzany asfalt.
Zielone wzgórza wchodzą na krzywiznę dachów,
na drzewkach rozsnute, otulone białością wspomnienia
uparcie gubią ręcznie pisane listy bez adresatów.
Czasem w gonitwie do ogrodów wpadają leśne bożki;
grając na fujarkach wabią dziewczęta legendą
o sylenach, satyrach i faunach. Wianki im wiją
z dziko rosnących stokrotek, odurzają zapachem konwalii.
W czasie od wschodu do zachodu słońca zamieniają się
w przydrożne kamienie. Zielone listki brzozy
zrywane o świcie mają moc ożywiania. Znikające
jak jaszczurki w szuwarach obrazki. Tu. Teraz.
|