Karminowe morze krwią zachodu schlapane…
Pochowały się mewy zmęczone tęsknotą…
I huk tysiąca kropel ciskanych o skałę…
Pozmywały na piasku fale ślady stopom…
Stoi człowiek pod szyderczym gwiazd migotem,
gdzie bezkresna myśl o kant nieba zahacza…
A wiatr szepcze z uporem, niepojętym głosem:
„Kto samotnie w morze wypływa – nie wraca…”
|