okurzone szklanki na stertach siana
z dzieciństwa. kołyszące się huśtawki
i latawce jak latawice zdradzające nas z wiatrem.
to wszystko takie marne i niepoukładane
a najlepiej tuli do snu.
matki nic nie mówiły, kiedy uciekaliśmy
tamtej wiosny, pędząc byle szybciej do lata
i wyjątkowo rowery nie protestowały,
że już takie wyrowerowane, choć przecież nie zużyte
całymi rodzinami zbieraliśmy jabłka,
a później przejadaliśmy lodami i przepijaliśmy
ptysiami, aż brzuchy wszystkich bolały
z nadmiaru tego szczéścia.
tamtej wiosny żadne dziecko nie umarło.
jabłonie przestały rodzić,
nie było czego zbierać- po tym naszym szczęściu.
tylko sterty siana zostały
i są |