zdrapał zieleń, zaoliwił czerwień,
brzoskwinie zostawił w dole ramy.
w dwunastu łodygach spiął co ziemskie
- maluje glicynie dla Abrahama.
rozczesuję farbom włosy,
rzucam odcień między twarze
- brązowieją charaktery.
rozwieszam szarości, ukryte szmaragdy,
odsysane oczu odcienie. przetrawiam.
takie słoneczniki...
zanim namaluję Abrahama dla Van Gogha,
splote różąnacznik z małosolnym i
skuszę wrzosowym odplamiaczem.
|