Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Dawid Kujawa

Labirynt

1
 
 
 

Znał te chwile tuż przed. Stłumione, głuche dźwięki dochodzące znad powierzchni. Drobne stopy matki uderzające o stopnie schodów, obracający i napełniający się z wolna wodą bęben pralki. Ojciec na podwórzu otwierający wąskie usta i wykrzykujący niemo inwektywy w kierunku nie chcącego odpalić samochodu. Nasycone euforyczne żółte światło wpadające przez okno do środka, okalające jego twarz i pulsujące niebieskie żyły nadgarstka. Odpływał. Widział jak krew spływa leniwie i miarowo na blat kuchennej szafki i szkolny tornister. Błoga, miękka woda napełniała jego zbrukane ciało, a on tańczył wraz podwodnymi roślinami łykając jeszcze chciwie powietrze. Na koniec jego bezwładne ręce uniosły się ponad głową, włosy smagane były nadchodzącymi falami, a szeroko rozwarte oczy patrzyły tępo w przestrzeń. Umarł świat bowiem umarł on.

 

- …pięć, osiem…Wykręcił patrząc na zieloną kartkę, którą trzymał w prawej dłoni, stojąc

w deszczu przy telefonicznej budce.
- Agnieszka …? Uśmiechnął się słysząc w słuchawce jej głos.
- Możemy się spotkać…?
Cisza.

- Dobrze, będę czekał. Odwiesił słuchawkę. Wyjął z kieszeni kurtki czarną, wełnianą czapkę

i ją założył.
 
 
 
 

- Ile to już minęło? Zapytała chłodno na powitanie. Była w zaawansowanej ciąży. Usiadła.

- Dwa lata, trzy? Chwyciła jego maleńką dłoń i poprowadziła wąskim korytarzem. Trysnęła ze ścian oceaniczna głębia w kolorze granatu. Mignął nagi stalowy krzyż. Pod jego stopami kołysała skrzypiąca podłoga. Biała, szczupła ręka ciągnęła go za sobą, a reszta ciała rozmywała się w ciemności. Chłopak zdjął czapkę.

- Co ci się stało? Zapytała widząc krwawo-sine podbiegnięcia na jego czole.

- Potrzebuję pieniędzy. Siedział pod ścianą w kolorze gorzkiej czekolady. Gdyby nie kanapa w kolorze magenty i podgłówek w tym samym kolorze ów ściana pochłonęłaby jego mizerną postać. W drugim końcu sali toczyła się jakaś dyskusja, co chwilę przerywana przez salwy śmiechu. Zapach aromatycznej kawy tańczył w powietrzu. Przezroczyste, śliwkowe zasłony unosiły się lekko do góry pod wpływem wiatru i bezpiecznie opadały by za chwilę na nowo rozpocząć swój występ.

- Napijesz się czegoś? Może coś zjesz? Zapytała, gdy do stolika podeszła kelnerka. Dawid powiedział cicho „nie”. Pamiętał jej zimny, stanowczy uścisk i czułe spojrzenie kiedy w przelocie odwróciła wzrok ku jego twarzy.

- Dwie herbaty, poproszę. Kelnerka odeszła. Wprowadziła go do swojego pokoju, posadziła na krześle i wręczyła w dłoń klucz wraz z zawieszką w postaci przełamanego serca, którym przed chwilą zamknęła drzwi. Sama położyła się na łóżku. Zgięła nogi w kolanach, ręce schowała pod głową i bezmyślnie wpatrywała się w sufit.

- Pada deszcz, na pewno zmarzłeś. Nie znosiła rzeczywistości. Te dni napełniające się z wolna pustymi wyrazami i jałowymi spojrzeniami. Te bezkresne, duszne noce kiedy połykała własny krzyk. Zrobiłaby wtedy wszystko byleby tylko pozbyć się swego ciała. Musiała go porzucić by ocalić siebie.

- Wiesz, co będziesz miała? Zapytał patrząc na jej wielki brzuch.

- Nie chcę wiedzieć. Spojrzała na niego gładząc swój brzuch. Rzuciła mu krótkie spojrzenie.

Kelnerka przyniosła dwie herbaty w filiżankach w secesyjnym stylu.

- Gdzie mieszkasz? Ujęła w dłoniach jego głowę i wrzasnęła trzykrotnie „ Zamknij się” kiedy usłyszał krzyki dobywające się zza drzwi jej pokoju i zaczął płakać. Popchnęła go na krzesło.

- Wynająłem pokój…

- Wychodzisz na prostą…to dobrze. Krzyki ucichły przeradzając się w jęki ojca i cichy szloch matki. Uniosła wzrok. Siedział na krześle ze spuszczoną głową nerwowo machając nogami. Powiedziała spokojnie „Chodź”. Sięgnęła do torebki, wyciągając portfel. Rzadko spoglądała mu w oczy.

- Aga…Pochylił się do niej. Położył się obok niej, przytuliła go i pocałowała w skroń. Potem głaskała jego przydługie włosy, wplatała palce w jego głowę i nabierała pasma by za chwilę je wypuścić. Jasne włosy opadały lekko na czoło i na boki. Uśmiechali się do siebie, a ona liczyła cichutko palce u jego dłoni. Przeleżeli tak do wieczora póki rodzice nie rozeszli się po swoich pokojach.

- Chciałbyś mi coś powiedzieć? Spojrzała na niego spod gęsto wytuszowanych rzęs. Teraz chciał by znów wzięła go w ramiona i ujęła w dłoniach jego ciało. By na nowo odwróciła wzrok i popatrzyła na niego niebieskimi tęczówkami prowadząc do swojego pokoju, by bawiła się jego włosami, by dotykała policzkiem wierzchu jego dłoni. By znów go kochała.

- Ile potrzebujesz? Wyciągnęła z portfela kilka stuzłotowych banknotów. – Będę miała więcej po pierwszym, może uda mi się jeszcze pożyczyć od mojego Rafała. Westchnęła. Teraz dojrzał w jej oczach wypalone trupie dziury, a z ust wyzierały słowa niczym przyczajone bestie gaszące każde czułe spojrzenie.

- Mogę pożyczyć ci stówę. Położyła banknot na stole. „Uratuj mnie. Uratuj mnie kochana”.

- Dzięki. Chwycił pieniądze i schował do przedniej kieszeni dżinsów.

- Muszę już iść. Odparła. – Pójdę zapłacić. Skowyczał w myślach niczym poranione zwierzę. Umysł przywoływał łzy, a te nie chciały spłynąć jakby ciało wstydziło się duszy.

 
 

- Przestało padać, jak miło. Powiedziała stojąc przed kawiarnią wraz z Dawidem.

- Przepraszam, muszę już iść. Równie dobrze mogła nic nie mówić, nie patrzeć, nie czuć.

On wyciągnął z kieszeni miękką paczkę papierosów. Podpalił jednego i się zaciągnął.

- Zadzwoń do mnie. Powiedziała bez przekonania i szybko uciekła do auta zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.

- Kurwa mać !!! Kopnął kilka razy w ścianę kawiarni.
 

Przed drzwiami jednego z mieszkań na drugim piętrze stał chudy, niski chłopiec. Imitował odgłosy samochodów, karambolu, strzelaniny mając za towarzyszy zabawy jedynie dwa małe samochodziki. Potem wymyślił, że owe samochodziki będą zjeżdżać po schodach na sam dół klatki schodowej. Biegał raz w górę, raz w dół i ciągle od nowa zaczynał swoją zabawę. Taka bieganina trwała najwyżej kwadrans. Mały już nieco zmęczony wszedł powoli na pierwsze piętro. Tam stanął przy drzwiach znajdujących się tuż przy schodach. Wziął głęboki oddech. Trzymał w prawej dłoni Hot Wheels’a, zaś lewą otwartą dłonią opierał się o drzwi. Przystawił prawe ucho i zaczął nasłuchiwać. Niespodziewanie drzwi powoli się otworzyły, a dzieciak prawie wpadł do mieszkania.

- Co ty wyprawiasz? Wynoś się. Odparł spokojnym głosem Dawid. Wydał się dziecku wielkim potworem, ponieważ był dość wysoki i chudy, co potęgowało wrażenie. Dziecko zerwało się do ucieczki. Szybko zbiegł po schodach na sam dół klatki, aż do wyjścia

z kamienicy. Dawid spojrzał na wycieraczkę. Leżał tam mały samochodzik. Podniósł go

i podszedł do schodów. Schylił się nad metalową, skrzypiącą poręczą.

- Zapomniałeś swoją zabawkę! Krzyknął, po czym zrzucił samochodzik. Chłopiec powoli podszedł do miejsca gdzie leżał, szybko podniósł. Spojrzał w górę gdzie był jeszcze Dawid. Patrzyli na siebie.

- Jeszcze raz nakryję cię w takiej sytuacji, to zobaczysz skręcę ci kark. Odparł spokojnie Dawid wyprostowany przy poręczy…

- Odwal się! Krzyknął dzieciak i splunął na posadzkę. Dawid natychmiast zbiegł po schodach i chwycił go za fraki.

- Co powiedziałeś, smarku?
- Gówno!

- Nie pyskuj bo ci przypierdolę. Klepnął dzieciaka płaską dłonią w kark.

- Nie boję się ciebie! A w ogóle to mnie puść! Chłopiec zaczął się szarpać.

- Zaraz nauczę cię porządku. Powiedział sam do siebie Dawid. Jedną ręką chwycił dzieciaka pod pachami, a drugą zamknął mu usta. Zszedł z nim do nieoświetlonej piwnicy. Postawił chłopca pod ścianą uniemożliwiając mu ucieczkę.

- O co ci chodzi?

- Zobaczę czy naprawdę jesteś taki odważny. Chyba się nie boisz?

- Chcę do domu.
- Co?
- Chcę do domu, puść mnie.
- Nie ma mowy. Ściągaj spodnie. Chłopiec się rozpłakał.
- Nie rób mi krzywdy.
- Ściągaj kurwa spodnie. Przycisnął chłopca do ściany.
- Bo cię zabiję.
Cisza.
 

Chłopiec błagał wzrokiem o litość, Dawid był niewzruszony. Po chwili dzieciak się zsikał, Dawid zaczął  cicho śmiać.

- Wynoś się! Wypchnął dzieciaka na schody, a ten natychmiast pobiegł do góry. Będąc nadal w zatęchłej piwnicy usłyszał trzask drzwi jego domu.

 
 

 Kloszardzi podpierali ścianę opowiadając sobie dowcipy. Ich spazmatyczny, gęsty rechot rozpływał się w mroźnym wrześniowym poranku. Prostytutki zapraszały pewnego pana by z nimi zgrzeszył choćby za pięć złotych. Pan wybrał sobie uroczą Lolitkę – najwyżej czternastoletnią – On niewiele starszy czynił obserwację tej sytuacji. Siedział na drewnianej ławce otumaniony głodem. Wolno mrugał jakby świat zwolnił obroty. W pewnej chwili nawet zdawało mu się, że ludzie tańczą, że gdzieś gra muzyka, a jakiś szacowny profesor udziela mu reprymendy przekrzykując rozbawiony lud. Urocza Lolitka posłała mu buziaka, on w odpowiedzi uśmiechnął się do niej. Zasnął.

cdn...

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur