stoję na górze i obserwuję
z jednej strony nadciągające
bombowce
i lekki latawiec
dotykający pod - niebienia
myślę o tym , żeby
przechylić szalę
ze szczelin pękających ścian
horyzontu, niebawem
wykiełkuje nowa sztuka,
której ziarno zasiał bunt
bunt nie potępia przodków
tylko jak kwiat
chce dojrzewać,
rozwijać się w ledwie dyszących
przestrzeniach ulic
w zakamarkach chodników
w rozstępach szarości
lubię te obrazy,
z których wychodzi na jaw
dusza - i okala czas;
przyszłość, czy przeszłość
zbiegają się w jednym miejscu,
które inspiruje
i podobnie gdy w słowach,
w ostatnim zdaniu –
nad stroną bierną
- przeważa czynna
|