Dźwięki syren, jęk, popłoch
i znów przegrupowujemy się w mini - oddziały.
Stajemy ramię w ramię. Czekamy, aż ogień
z północy ucichnie, ale z drugiej strony
najkrótszy dzień roku znów
zaczął się atakiem zimy.
W końcu wyruszamy, dzieląc się resztką
kawy, nie otuchą, lecz innym słowem
i odrobiną ochoty
na umieranie- żeby nie przeszła, nie zwietrzała.
Przeszliśmy już wszystkie zburzone miasta,
przepłynęliśmy rzeki i wyludnione gwiazdy
Nadszedł czas byśmy teraz przeszli na drugą stronę
I oto na pierwszym postoju wita nas anioł
w bordowym swetrze i czarnym szaliku,
z długimi, jasnymi włosami
zrzucamy bagaże, łapiemy drugi oddech,
strzepujemy kurz z kolan i ramion
chwilę odpoczniemy
później odczepimy linki ze złymi myślami
|