Mojego ukochanego poznałam w necie, po prostu kliknął do mnie na gg:
- jestem Marek, mam 28 lat, jak Ci na imię i ile masz lat?
- jestem elka i mam 19 lat ...
- słuchaj, w środę będę w Zielonej Górze, spotkałabyś się ze mną?
- nie spotykam się z nieznajomymi ...
- przyślij mi swoje zdjęcie, ja Ci wyślę swoje i będziemy się znali ...
- hmmm ... dziwny sposób zawierania znajomości, ale niech Ci będzie ...
przysłał zdjęcie, na którym na pierwszym planie dawał po oczach merc z facetem w środku trzymającym przy uchu komórę, twarz zupełnie niewidoczna ...
- skóra, fura i komóra mnie nie interesuje ...
- jaka skóra? nienawidzę skóry ...
- no dobrze, to przyślij takie, żebym mogła chociaż Twoją twarz zobaczyć ...
- tylko nie mów, że ten merc też Twój ...
- mój, ten i ten drugi, a poza tym, to mam ich jeszcze 8, mam firmę przewozową ...
- z bogatymi się nie zadaję ...
- a szkoda, bo bardzo mi się spodobałaś.
Ponownie kliknął po kilku tygodniach i został już stałym elementem mojego gg, rozmawiało nam się wyjątkowo fajnie, nigdy nie brakowało nam wspólnych tematów, potrafiliśmy też wspólnie milczeć, często na ten sam temat ...
a pewnego poniedziałku na zielonogórskim deptaku podszedł do mnie facio brzydki, jak noc, na szczęście z głową w chmurach, więc nie każdy mógł to dojrzeć i zapytał:
- elka?
- tak ...
- jestem Marek, znajomy z netu ...
bez problemu poczekał te 6 godzin, aż skończę dyżur i zupełnie bezczelnie, nie pytając o zgodę, władował mi się do domu ...
tego wieczoru nawet się nie pocałowaliśmy ...
spaliśmy też w oddzielnych pokojach ...
nie mogę też powiedzieć, że sprowadził się do mnie, po prostu zamieszkał u mnie i na bieżąco kupował wszystko, co było mu potrzebne ...
raz w tygodniu jeździł do Wrocka dopilnować interesu.
Zawarliśmy umowę:
żadnych związków ...
i wszystko było w porządku do momentu, aż zaczęliśmy sypiać w jednym łóżku ...
zastanawiałam się, czy nie jest gejem, ale nie, reagował prawidłowo, jak się do niego przytulałam ...
w końcu zapytałam ...
odpowiedział:
- wiesz, moja wiara nie pozwala mi kochać się z dziewczyną przed ślubem ...
oniemiałam...
po jakimś czasie zapytałam:
- i co teraz?
- jak zgodzisz się na ślub, to bardzo chętnie ...
- przecież zgodziłeś się, żadnych związków ...
- ale o sexie w umowie nic nie było ...
- to wracaj, skąd przyszedłeś.
Mijały właśnie 2 lata naszej znajomości, zdążył już kupić mi na imieniny merca, myślałam, że zabierze, ale nawet nie zająknął się na ten temat, a moja chytrość nie pozwoliła mi na honorowe zwrócenie mu go ...
mało tego, na pożegnanie podarował mi jeszcze zegarek, bardzo ciężki, bo z grubą bransoletą, rzucił go na łóżko ze słowami:
- warta jesteś złotego, więc aż mi wstyd zostawiać Ci taki niewiele wart.
Że jest srebrny i kosztował 800 zyla dowiedziałam się dopiero, jak przestał chodzić i poszłam z nim do mojego zegarmistrza zapytać, czy warto go naprawiać ...
wymienił baterię i poinformował mnie, że jest u niego kupiony.
Marek dzwonił codziennie z pytaniem, czy się nie rozmyśliłam i zgodzę się na ślub ...
nie odzywałam się i odwieszałam słuchawkę dopiero, jak się rozłączył ...
gdybym się odezwała, powiedziałabym: wracaj ... tak bardzo mi go brakowało ...
|