za kotarą bezbarwną. na promieniu słońca wiszącą bezwiednie jak atłasowy skrawek życia wyrwanego z muru związana apaszka. przemoknięta kroplami z akwarium zwinięta w kłębek barwionej wełny. ściska pomiędzy brzęczący pęczek kwiatów z wystajacym bryloczkiem raju
zapisane litery wczorajszego hymnu przewracają na ziemię posklejane klocki. nieprzeterminowany cyjanopan skręca resztki kurzu osiadłego na białej serwecie do której przyklejona ryba zapowiada pejzaż jutrzejszego powietrza
przechylona lekko drabina stuka o wystającą dachówkę opierając się jedną nogą o liczydło, które wypadło z luki pomiędzy cegłami. wypchnięte przez kalkulator
wiesz, że jeszcze nie zdążyłam wszystkiego pozbierać co porozrzucały kłęby dymu unoszącego się nad miastem ale jeszcze troszkę. może zdążę połapać się w tym szeleszczącym nieładzie i odbudować strych porośnięty dwuletnim sianem które kiełkuje farbkami w nierozerwanym opakowaniu
|