obskurny blok rysował się na horyzoncie miasta oparty o niemalowane krawężniki ulic przy których stare skrzypiały kamienice domy fabryki sklepy
ogrodzone podwórka strzegły swojej przestrzeni podobnie jak rozwrzeszczani właściciele zaczepiający każdego przechodnia który stanął w promieniu kilku metrów
znudzeni chłopcy zadrośni o chwile wyganiający kolegów z drewnianego bloku przy którym nie było nawet podwórka nie mówiąc już o dziewczętach
zabawki splątane z piaskiem przy drążkach od sznurnów na mokrą bieliznę w którą dyskretnie wycierały się piłki kąpane w kałuży i buty
kolorystycznie podobne do żwiru wyrównującego teren na placu zabaw na który spoglądały wiszące oczy ze starego niemalowanego trzapaka
widok ten uprzyjemniał beztroskie igraszki swawolnych serc rozkołyanych na tle cieniowanych obłoków otaczających oczy wypatrujące intruza łamiącego nieletni azyl i tak
mijały tarcze zagubionego zegara bujane w czasoprzestrzeni pomiędzy chmurami a słońcem pozwalającym na spisywanie nieplanowanych opowieści o grzybobraniu wycieczkach życiu kontempalacji trójwymiarowej przestrzeni |