jeśliby wierzyć w słowa słonecznego niedzwiedzia trzeba się pocić
pod kołdrą zbudowałam duchowy szałas - indiańską saunę każde poruszenie ramion rozgrzewa powietrze a oddech naprawia błędy parują słowa i wracają z przeszłości tamte rozmowy przedzierając się przez trawy zioła korzenie
-jestem dziewczyną w zarumienionej sukience - zbierasz papierówki śmiejemy się krzywiąc wargi kwaśnym sokiem niecierpliwymi palcami odgarniasz pestki czuję jak rosną dziko piersi - dzieje się coś nadwyczajnego i jeszcze chwila a zanurzymy palce we mgle obok pękną ziarna burząc kretowiska o lepkim zapachu ufni nie nazwanej mocy zanim rdza ochrypłym liściem przebije skórę ziemi