jesteśmy sami - prawie doskonali jak nie narodzone dziecko o wymarzonym kolorze oczu kruche wspomnienie urwane wpól przekleństwo krażymy nie mogąc się rozejść ani dotknąć
wymyślamy płonące stosy nucąc nieprzyzwoite słowa modlitwy tak niewinne że doprowadzają do szału obojętny czas miejsca i nikt nie pozna że za nami już najgorsze każdym nerwem odwrócone plecami do ściany a jej chłód każe nasłuchiwać odgłosów tamtych kroków - nie zawracać zasnąć dochować wierności |