( wiersz dla marianny )
spadają z wielkiego drzewa - zanim się obudzę klaps po klapsie jak na filmie babcia zakrywa ręką bezzębny uśmiech dziecko o twarzy mojej córki chwyta się spódnicy koc poplamiony słodkim sokiem a nad głową chmury musimy biec ukryć się przed burzą
nic z tego nie będzie - scena po scenie cienka granica między dniem a nocą jak przy łóżku chorego lepiej ? gorzej ? w domu smutek i długa czarna sukienka - mówił wróci pozbiera co się da i zetrze ze skóry fobie obsesje namaluje obraz swojego życia
układam owoce o jesiennych kolorach najważniejsze w miąższu
- marianna lubi gruszki |