Jestem gronostajem.
Wątpię w prawdziwość tego co widzę
w krzemowej dolinie. Przyroda jakby plastikowa.
Trawy łamią się nawet na lekkim wietrze,
nietypowa nadprodukcja jastrzębi,
niczym po wybuchu silnika plazmowego.
Żadnych orłów, sporo pawi.
W 39 dni na Marsa - jakie to symboliczne.
Zapewne świat przyspiesza i zestarzeję się do jutra.
Albo pewnego zimowego popołudnia
ktoś skręci mi kark.
Słyszę metaliczny podźwięk -
- ktoś ostrzy nożyczki,
żeby zrobić ze mnie kołnierz.
Niechby to chociaż był król,
za króla łatwiej umierać.