Bydgoszcz jest dzisiaj chłodna.
Stoję czekając na tramwaj
i ukryta pod stylizowaną latarnią
czytam "Ekran kontrolny".
Przy stronie czternastej zaczynam dochodzić do wniosku,
że nawet da się to czytać, a tu podbiega jakiś łachmyta,
wyrywa tomik i wieje co sił w krzywych nożynach.
Złodzieje! - wołam, Pali się! - wrzeszczę po namyśle,
tłum goni, goni i już prawie jeden pan w garniturku
ma złodzieja w garści, aż tu nagle - trach -
- żartowałam, bo to nie jest miasto,
w którym kradnie się poezję.
|