Rzucam kawkom kawałki bułki.
Przyglądają mi się z pobliskich drzew,
których nazw w większości nie pamiętam.
Pierwsza upewniła się, że skończyłam,
spłynęła na śnieg, porwała część i umknęła
w ustronne miejsce - ostrożna jak ja.
Następne trzy zasiadły do uczty wprost
przy stole. Może powinnam podać
na bawarskiej porcelanie?
Dwie pobiły się o ten sam okruch,
choć wiele jeszcze zostało.
Powoli stają się moje.