|
Kotochwile zamieszkują nieprzyjazną architekturę, choć same wydają się być na swój sposób przyjazne. Mieszkanie jest w porządku ustalonym przez kogoś innego, jak na kota nazbyt ciasne autobusy i metro, nazbyt blisko ludzi, jak na koci stosunek do ludzi.
Przestrzeń zagraża, jest duszno, choć szaro buro to jednak nie kocio.
Nazbyt mało intymnie, uciec można tylko z powrotem w łóżko i to jest dobra ucieczka po kocich łbach, nocą i sennie i setnie, bardzo blisko języka, bardzo blisko siebie.
Łóżko jest dla kota centrum, ale też i wszystkim, w nocy odbywa się życie poza życiem, noc uruchamia prysznic myśli, które będą leciały w przeciwnym kierunku do spodziewanego.
Kotem jest też kobieta – pewna i przypadkowa, bardziej momentalna niż długotrwała, rozrzutna w stringi, skłonna do pieszych wędrówek mężczyzn.
Tak, fikus więdnie, a wraz z nim natura i ta obecna i ta ze wspomnień, skażona młodzieńczym trądzikiem nabierającej ciała cywilizacji. Więdnie.
Szaro buro i skąpo w intymność, boleśnie ale bez histerii, rozczarowania rozpięte między tym co było a co jest i kocia sprawność języka zaprezentowana w kilku zwinnych ruchach; chociaż mamy zero szans na zadowolenie myślę, że dla kocich natur będzie się po czym oblizać, nawet jeśli w ustach czuć smak aviomarinu.
Fink
Kotochwile – Mariusz Appel, Mamiko, Nowa Ruda 2005
|