Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

GRZEGORZ CZEKAŃSKI

MC Doris zmienia sprzęt - o książce D. Masłowskiej "Między nami dobrze jest"

 

A teraz coś dla tych, którzy lubią quizy. Quizy muzyczne – np. odgadywanie tytułów piosenek po wysłuchaniu kilku wzorowo odegranych (przez uprzejmego pana przy białym lub czarnym fortepianie) akordach. No bo, moi drodzy, jaka to melodia, i skąd ten cytat pochodzi: „Było tylko czterech nas / Ona jedna, ciemny las”?  Poznajecie? Niekoniecznie? Wobec tego podpowiedź: „Bez ratunku i bez szans / było tylko czterech nas”. Nic? Brak skojarzeń? Absolutna amnezja?

W porządku, rozumiem, mało kto przecież słucha jeszcze punka, skoro emo rulez. A przytoczony wyżej fragment, owszem, z piosenki punk zespołu pochodzi. Ten zespół nazywa się, rzecz jasna, Siekiera, a przytoczony utwór („Między nami dobrze jest”) posłużył za tytuł nowej książki Doroty Masłowskiej, znanej w pewnych kręgach również jako MC. Tytułem wstępu, jeżeli można wtrącić dalsze trzy grosze, zaznaczyć warto, iż: 1) primo – jest to dramat; 2) drugie primo – sztuka ta powstała na zamówienie TR Warszawa i Schaubuehne am Lehniner Platz (Berlin). Można się by zatem spodziewać, że – pisząc materiał również dla przyjaciół Niemców – autorka postawiła na zbiorowy portret; wartości i problematy jeżeli nie uniwersalne, to rodzime i mocno w najnowszej realności, osadzone w żywiole polskości – i mimo wszystko Europejczykowi dziwnie znajome, jego samego jakoś dotykające, czymś egzotycznym kuszące.

Innymi słowy, potencjalny (modelowy) tej książki czytelnik, został wyposażony, i obciążony domniemaniem, że Masłowska wykonała znów rzut bystrego oka w kierunku rodzimej teraźniejszości, odnotowała i zdiagnozowała co ciekawsze zgrzyty (uprzednio przyjrzawszy się domorosłej popkulturze i manekinom z okładek), a następnie przepuściła te refleksje (i refleksy) przez filtr swej błyskotliwie przetrąconej poetyki, działającej trochę na wspak, nieco z przeciwnie funkcjonującym krwiobiegiem, często na zasadzie nagłych wybrzuszeń i wypaczeń wyobraźni, zdumiewających palpitacji, stylistycznych przebieżek. To wszystko prawda. Czytelnik taki, jeżeli istnieje, nie pomylił się raczej. Tylko czy taki adresat otrzyma cokolwiek nowego, czego spodziewać się nie mógł?

Owszem. Technika pisarska Masłowskiej, mam wrażenie, krystalizuje się na naszych oczach. Nie myślę tu tylko o obranej konwencji – to druga, po „Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku”, napisana przez pisarkę sztuka. (Zresztą, lekka dialogiczność, swobodne przesunięcie zazębień fabularnych i partii opisowych w stronę wypowiedzi poszczególnych bohaterów, gdzie w konwersacjach odbywała się prawdziwa rozgrywka poprzednich powieści autorki  – to zdecydowanie osobna cecha jej warsztatu). Miałbym więc tu na uwadze raczej prostą obserwację: Dorocie Masłowskiej – po okresie wyszumienia, ostrej jazdy po bandzie; po zadżumionych narracjach, funkcjonujących jak po spożyciu syntetyku w tabletce; po tych wszystkich leksykalnych (zwłaszcza słowotwórczych) popisach – firmowe sztuczki zaczynają się nudzić. MC Doris zmienia sprzęt. Gra się przeobraża. I nie jest to żaden, by uprzedzić wszystkich, chillout. Bez obaw.

Zmieniają się także reguły tej gry. I zmienia się też stawka. Na tapecie jest Polska, co może samo w sobie nie zdumiewa – niespodzianką jednak może się okazać nagłe i zdecydowane wtargnięcie trzech poważnych, zdawałoby się, osobistości: Historii, Tożsamości i Narodu. Szkopuł, oczywiście, w tym, że osobistości te wcale nie są prezentowane z namaszczeniem, przeciwnie –  ich znaki szczególne bywają rozmazane jak makijaż wokalisty The Cure. Masłowska konfrontuje pamięć (fakt, że zdeformowaną) i zdawałoby się niezbywalną, żywą wciąż świadomość II wojny światowej z postawą reprezentantki pokolenia Emo, pokolenia Wszystko Jedno, pokolenia Mam Krzywo Przyciętą Grzywkę Więc Podajcie Mi Żyletkę, pokolenia Zostawcie Mnie W Spokoju.

Jasne, że szyte jest to grubymi nićmi – Babcia (Osowiała Staruszka), która cierpi na nadmiar pokoleniowych przeżyć, potrafi je przekuć jedynie na wspomnienie przechadzki brzegiem Wisły (sennej, chłodnej, mydlanej, czystej) i widoku niemieckich samolotów nad Warszawą. Dla Małej Metalowej Dziewczynki Kraj nad Wisłą oznacza jakość zupełnie odmienną: brudną ciepłą zielonkawą spienioną jadowitą taflę tej gnojówy. Rozziew jest potężny. Przyczyn trzeba upatrywać, jak sądzę, zarówno w rozpadzie więzi (tyle na poziomie rodziny, co także pomiędzy większymi strukturami), jak i w dojmującym braku asymilującego i uposażającego niejako w tożsamość doświadczenia pokoleniowego – w braku, który jeżeli przed dziesięciu laty konstytuował ducha roczników siedemdziesiątych, to w przypadku najmłodszej generacji okaże swe o wiele bardziej wyraziste i skomplikowane oblicze. Co prawda, o pokoleniowych tarciach mówię tu dużo, jednak, uwierzcie, w ustach Masłowskiej brzmi to zaskakująco świeżo, przenikliwie – i, ma się rozumieć, fascynująco przez wzgląd na sam język, który można oglądać dla samej ekscytacji, z kilku perspektyw naraz. I z niekłamaną przyjemnością, mimo że widoczne jest temperowanie jego możliwości i przerzucenie kładki raczej w stronę gier myślowych.

Choć nie do końca. Niewiele bowiem nie wskazuje na to, że Masłowska stylistycznie kiedykolwiek się wystrzela.  Spójrzcie bowiem choćby na takie: Strasznie było słychać palącym się rowerem, ja czego jak czego, ale tego charakterystycznego swądu nie pomylę z niczym. Albo na fragment blurba, gdzie mowa o Jaśku, który: aby utrzymać umierającą na raka rodzinę, chłopak jest bezrobotny i wpada w złe środowisko. Przykładów zresztą byłyby tu dziesiątki. Niby nic nowego. Ktoś bowiem mógłby powiedzieć: Masłowska zawsze mieszała porządki, zarówno na poziomie logiki, jak i gramatyki, w ciężkich operacjach na składni, w utarczkach z  linearnym porządkiem frazy. Owszem, ale powiedzmy sobie jedno: nigdy nie posiadało to tak mocnego uzasadnienia.

            Masłowska bowiem pojedynkuje się z tematyką nader śliską, niebezpieczną, bo grającą na tożsamościowych, narodowych strunach. I uchodzi z tej opresji cało, także poprzez rozwiązania językowe. Rzecz w zilustrowaniu braku, niedoboru, poczucia nieprzysiadalności. „Między nami dobrze jest” grupuje bohaterów (bohaterki) świadomie i skutecznie się omijających. Jest to przestrzeń zaludniona przez jednostki, które łączy z sobą głównie kompulsywna potrzeba zatarcia wszelkich podobieństw. Łatwo powiedzieć – naznaczone są poczuciem braku (wybrakowania). Bo jeżeli tak – to w jakim sensie? Odpowiedzią jest dla mnie wyartykułowany w tej książce zanik poczucia przynależności, identyfikacji z większymi całościami – na rzecz małej stabilizacji w szczelnie zaminowanej prywatności, stabilizacji polegającej na odgradzaniu się od tzw. rzeczywistości, od wyśmiewanej już tylekroć, czasem słusznie, formuły charakteru narodowego, pal sześć o jego przywary – żelazną kurtyną.

Rozgadałem się. Ale powiem  jeszcze jedno. Pewnie wyda się to kuriozalne, ale, jak sądzę, można tu także dostrzec podobieństwo z nieudanym „Katyniem” Wajdy, gdzie najważniejsze i najbardziej wiarygodne partie ­– odgrywane były przez kobiety, zdesperowane i zrozpaczone małżonki, matki, krewne pomordowanych oficerów. Tu analogia się urywa, bowiem nawet jeśli u Masłowskiej trauma wojenna jest obrazowana przez figurę kobiety (Mężczyzna jest tu tylko jeden) – jako tej, która przeżyła (bo tak mówi statystyka) i żyje pamięcią – to następuje jej zupełna deheroizacja. I to po całej linii.

***

No bo jak uzmysłowić emo dziewczynce, że jej beztroska może być tylko tymczasowa, a modele plastikowych samolocików może kiedyś zobaczyć w powiększonej skali? Co emo dziewczynka i emo chłopiec powiedzą, gdy w mieście podczas budowy kolejnej galerii robotnicy odkryją kolejny niewypał? No to teraz bum! Szoł mast gołon!

Szoł, jakich mało. Serwus. Pozdro 600. I do zoba.

 

Dorota Masłowska, Między nami dobrze jest, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2008

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur