Jesteś kropką, punkcikiem bezszelestnym. Obrazku
z morfinowej kliszy, biała Elektro czarnej tablicy.
Nie jesteś snem o szkle, po którym biegnie się do pierwszych
z wysokości ptaków. Budzę się w dziecku, budzę się wczoraj.
(teraz ktoś szlocha pewnie aż do obłędu, tuż za rogiem)
Jak zwykle jesteś, nigdy nie wychodzisz
próbuje otworzyć drzwi, wciągam cię powietrzem
z lekiem, że rozpłyniesz się na fałdach ektoplazmy
Nie patrzysz na mnie, żałujesz że ja - to ten co przyszedł
liczysz że pomylę schody, że będę mówił innym językiem:
you never can tell
a ja znalazłem Ci matkę, gra z prawdą bez atu, i nie wie
że istniejesz.
|