codziennie najpierw w jedną potem w drugą stronę pociągiem wzdłuż klifów ciągnę sennie wspomnienia obcych modlitw ludzi na zdjęciu przed willą “Mewa”
tutaj też szumi morze w odcieniach szmaragdu w słońcu trzeba pamiętać żeby siedzieć zawsze po stronie wejścia Boże nie przegapić mew i pustego promu w Dun Laoghaire
naprawdę staram się nie patrzeć na domy pełne nie nasze kobiety stojące szare rude na zmianę o ponętnych kształtach hipopotama w ciąży z kolczykiem w obcym pępku i języku
podciągam wygniecione spodnie wychodzę w stronę południa ze wszystkich stref znam tylko tę jedną ograniczoną klombem wąskim chodnikiem wózkiem inwalidzkim cichymi stopami
powolne rozbudzanie uprzejmości smoking shelter wdech wydech
otwierają się wszystkie przejścia Cella znowu kaleczy moje imię w windzie taśma ociera się o szyję reszta jest mniej ważna
mija jak głód
jeszcze tylko po drodze dwie wieże i wkradam się przez drzwi
tutaj wieczorem łóżko nie skrzypi jest tak spokojnie że aż boli |