ostrzę pazury na skosniałych piersiach najchłodniejszych nad ranem
poranek to wtedy następuje wysublimowane misterium kobiecości
wstawanie przebudzenie przemarznięcia i jak zwykle
świat uczy kołysać biodrami porządnie rozchylać nogi kiedy trzeba żeby przynajmniej próbować złapać to co ulotne obnażać się tylko dla luster
ostrzę język na nie-dotyku o świcie najbardziej potrzebnym w codziennym celebrowaniu zimna obmywaniu najostrzejszych szczelin
a nocą usłyszę jak odrętwiałe suki wyją do pełni do pełni... i wiem że potem zasną przy nodze świata wydobywając z trzewi ostatni płacz
|