Soutine
Zapatrzona w trzy płótna naznaczone
zapachem chleba, piętnem maltretowanego dziecka,
pamięcią, która budzi wściekłość w oczach.
Splątana pępowiną pejzażu, gdzie zieleń
składa obietnice, podsycając głód dobrego słowa,
a jesień, twarz podcina deszczem
-uczy instynktu tropionego zwierza.
Zieleń: dwa barwniki- malachit i zieleń miedzi.
Pierwszy- zbyt kosztowny, niczym córka piekarczyka,
drugi- traci szybko kolor.
Ufność i wiara.
Błękit: szata nieba, kolor konieczny na palecie,
jak przyjaźń Modiglianiego, brat łata, gdy dzieli
jeden kartofel na trzech. Ogień i woda. Ten sam cel.
Symbol pierwiastka duchowego. Wystarczy podejść,
rozewrzeć okno i zaczerpnąć z powietrza.
Biel i światło: stwarza dystans optyczny,
różni dzień od nocy, wówczas łatwo stracić z oczu
co najważniejsze.
Pamięć o prawie do indukcji, gdzie sama paleta nic nie znaczy.
Oko, oko jest wszystkim.
To kadr najskrytszej przeszłości, demony budzi do życia,
gdy cienie stają się dłuższe.
A pamięć jak kamień nie do poruszenia, jak kara za kradzież noża,
za niechęć do pracy, miłość do malowania, za wieczne ucieczki
-dwa dni o chlebie i wodzie w piwnicy pełnej szczurów.
Błękit, biegun północny.
Chaim w swoim mijaniu mocuje się ze strachem,
wie, że tylko fiolet znika ostatni sprzed wzroku,
w ciągłym wędrowaniu szuka dróg, jak pies
wyjący we mnie.
Kalecząc oczy przywarłam do fioletu
Aleksandrów Kuj.,18.02.2002 r.