Wietrzyk łagodnie podwiewa,
Pieśń tęsknoty cichutko rozbrzmiewa,
Strumyk wspomina bajkę,
Jak panicz porzucił mnie góralkę Halkę,
Dziwuję się na to polana,
Dlaczegoż Haleczko powiadają żeś sama?
Panicz nie wraca,
A przecie w kołysce dziecina nasza,
Z zimna popłakuje
I ojczulka opłakuje,
Ależ Twe dziecie w trumience złożone,
Na puchu położone,
Jużesz pogrzebane,
Tak mu było dane,
A Jegoż ojczulek damulce ślubuje,
Ciebie kochana nad wszystko miłuje,
Zaś Tyś Haleczko przyjm juhasa wiernego,
Uczyń z niego górala Twego,
Jakoż tak się nakazuje
I tak dźwięcznie przyśpiewuje,
Ależ to kłamstewko,
Pnij,pnij daleko,
Gdzież wolność odnaleść,
Spokuj ducha znaleść?
Czyż nie godzi się służności doszukiwać,
Praw pradziadów poszukiwać?
Kościelne dzwony piosnke weselną nie nucić,
Tylkoż żałobną pieśń zanucić,
Oż wy nieszczęśni,
Usłyszcież głos przeklętej pieśni,
Pochodnijkie z płomykiem odkładowszy zgaszę,
Toż czasy nasze,
Nad przepaścią stojąc,
Uschnięcia nie bojąc,
Myśląc a takiż ty,
Pytając gdzież my,
Rzucam się na skałke,
Takąż będą pamiętać góralke Halkę. |