nie patrzyła na wschody słońca
ściekające po rynnach ze spadzistych dachów
droga pięła się wśród echa
końskich podków
coraz znikając
po kilkakroć
kot spadał na cztery łapy
prosto w zanadrze kołnierza
uwierzyłaby teraz nawet w krasnoludki
czerpiące wodę ze starocembrowin
jawosen
zna on
poplątane ścieżki pod powiekami |