Im trudniejsza droga, tym wolniej mijamy
W trawie grzęzną szpilki, komary uparcie nie pozwalają być z klasą. Jesień nie zagląda jeszcze zbyt odważnie. Aż chce się w drogę, do tego kościoła, bryczką przez pole,
z orszakiem, co jak tren ciągnie się, kurzem pokrywa widoki. Młodemu aż szumi w skroniach od lasu i dreszczy - tak dreszczy, że nie wie, czy to naprawdę
konie wozem trzęsą. Ze strachu, może z zimna - palce bieleją pieszcząc brzegi, to sukni, to surduta. To znów wyplatają nie wiedzieć czemu wspólne mudry.
Droga zakłóca świat, dzieli go na dwoje.
|