Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Jacek Hoffman

Znikające Ogórki

Znikające ogórki

 

Nóż wylądował niebezpiecznie blisko mojej dłoni.

– Cofnij się, gamoniu – powiedziała naczelna kucharka w naszym domu – nie dla psa kiełbasa i prędzej utnę ci jaja, niż pozwolę zjeść przed obiadem.

– Nie tylko jaja należą do ciebie, kochanie – odrzekłem miękko acz stanowczo, mając nadzieję, że ulegnie pokusie – chcesz je na stojąco, czy na leżąco?

Prychnęła, nawet nie obdarzywszy mnie spojrzeniem. Chwyciła ponownie nóż ze stołu i zajęła się krojeniem marchewki na drewnianej desce. Zgrabnie maltretowała kolejne warzywo,  zawartość miski rosła na moich oczach.

Lubiłem patrzeć na matkę moich dzieci, jak zgrabnie porusza się jej niewielki kuperek przy kuchennym blacie. Już miałem ją chwycić w talii i zamuczeć jak zwykle, gdy usłyszałem rzeczową komendę.

- Czego tak sterczysz! Idź i przynieś ogórki konserwowe.

Nie miałem wyjścia. Skoro byłem głodny, musiałem aportować. Ruszyłem żwawo, prawie na jednej nodze, w stronę spiżarki. Ku memu zdziwieniu nie znalazłem ani jednego słoika. Niemożliwe, przecież wczoraj przytachałem zakupy z supermarketu. Kupiłem wszystko zgodnie z instrukcją żony. Pamiętam jeszcze jak dzwoniła na komórkę, czy aby na pewno mam dwa słoiki ogórków do sałatki. Zdenerwowałem się nie na żarty. Metodycznie przeglądałem zawartość półek. Przeleciałem ręką po szklanych naczyniach: dżemy, konfitury, papryki, kompoty, grzybki. Ni cholery, żadnych zielonych skurczybyków nie znalazłem. Spociłem się, ręce mi drżały. Jeszcze trochę i szlag mnie trafi.

- Nawet w prostych rzeczach nie można na ciebie liczyć! – warknęła tuż nad uchem. Mało nie dostałem zawału, gdy jej ręka zbliżyła się do jednej z półek. Dłoń zniknęła w zwolnionym tempie, by raptem znowu zmaterializować się wraz z moim utrapieniem.

- Wiesz co, lepiej włącz sobie telewizor, zamiast tak mi pomagać! – odwróciła się obrażona, jakby mogła, pewnie machnęła by na mnie ogonem, i tyle ją widziałem.

Nikt ze mnie wała robić nie będzie - pomyślałem stanowczo. Wycelowałem oskarżycielsko palcem w domniemane miejsce stałego pobytu tych zielonych drani.

- Cholera jasna - wymamrotałem na tyle cicho, żeby mieć choć cień męskiej satysfakcji. Z pewnym wahaniem, tak manewrowałem dłonią, by nadzwyczaj delikatnie trafić w ową tajemniczą strefę. Oczy wyszły mi z orbit, gdy moja prawica,  urągając wszystkim znanym prawom fizyki, przepadła bez śladu.  Gwałtownym ruchem cofnąłem rękę, ale…o zgrozo, bez dłoni.

- Do kurwy nędzy! – wrzasnąłem na całe gardło.

- Czego się drzesz, idioto jeden! Dzieci jeszcze pobudzisz!

- Chodź, sama zobacz! – zawyłem jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry.

Szurając kapciami, podeszła niespiesznie, spokojnie ocierając ręce o fartuch. Po raz pierwszy spojrzała na mnie tak jakoś dziwnie, aż mną trząchnęło od środka. Pokazałem jej kikut ręki. Teraz dopiero zauważyłem, że też dematerializował się w zastraszającym tempie, coś stanowczo za szybko jak na mój gust.

- Kochanie, nie martw się tak, za chwilę będzie obiad.

Nawet nie zdążyłem zareagować, bo już mnie prawie nie było, ulatniałem się w niebyt  niczym zapach z kuchni. Chyba za karę, uszy rozpłynęły się na szarym końcu, bo dobiegł mnie jeszcze męski głos, który skojarzył mi się z naszym samotnym sąsiadem z naprzeciwka:

- Królewno, podano do stołu!

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur