Nieczynność.
Dłoń odpoczywa na piwie, w radiu dęte smęty.
Milczymy.
Potem ty opowiadasz, jak śniło ci się, że biegłeś przez las z łukiem na ramieniu, obudziłeś się, a ramię bolało cię jeszcze przez chwilę, dziwne, co nie?
Lubię Cię.
Szkoda byłoby teraz zasnąć. Nacieszyć by się jeszcze tą ciepłą chwilą. Dokładasz do pieca. Nie chcę jeszcze zasypiać – mówię – masz może kawę? – Mam tylko w ziarnach. Ale może jeśli dobrze rozgryźć, to ulotni się kofeina.
Gryzę ziarna i popijam piwem. A ty, jak byłeś chłopcem, to z kuzynem goniliście sarnę przez las. Zaplątała się w jeżynach i chyba ze strachu umarła na zawał serca. - Myśleliśmy, co by jej nie wziąć na mięso, ale nie mogliśmy jej unieść.
Uśmiecham się. Pamiętam jak jakiś czas temu uciekałam przed tobą, a ty nazwałeś mnie sarną, a siebie kundlem. Zapalam papierosa. Oprócz ognia w piecu i małej świeczki nie ma tu światła. Fajnie jest w ciemności, dyskretnie. Widzę twoją dłoń. Zauważasz, że patrzę, zaczynasz opowiadać, jak kiedy byłeś chłopcem, chodziłeś zimą przez parę godzin po polach i ręce wystawiałeś na mróz. Sprawdzałeś wytrzymałość. Tak ci przemarzły, że straciłeś czucie, ale potem strasznie bolały. Coś się wtedy stało ze stawami i od tamtej pory masz takie zgrubiałe. A ja mam takie zgrabne. Jaki jesteś męski. Rozpalasz w piecu pornosami, ale wierzę ci, że używasz ich tylko do rozpałki. Jak tu ciepło u ciebie, w ogóle trudno sobie wyobrazić, że na zewnątrz mróz. Na prawo piec, na wprost drzwi, po skosie róg ściany - bo to pokój w kształcie litery L. – Gdyby nie to, mógłbym go lepiej urządzić, ale i tak łóżko ustawiłem bliżej pieca, żeby ci było cieplej, jak będziesz zostawać na noc.
Ja, sarna, zmieniam temat - opowiedz coś jeszcze o swoim dzieciństwie. – Ee tam, nudne było. – Ale fajnie o nim opowiadasz. Chyba dużo łaziłeś po lasach i polach. (W głowie zarysowuje mi się bajkowy landszaft mitycznej krainy gdzieś pod Oleśnicą.) – Nic innego wokół nie było. Nudziłem się i wymyślałem. Sprawdzałem też wytrzymałość na ból tak, że kładłem się na boku, i przyciskając ucho do poduszki leżałem tak długo, aż ból ucha był nie do wytrzymania i moje ciało samo przerzucało się na drugi bok. A kiedy sprawdzałem wytrzymałość na brak wody, to cały dzień nic nie piłem, i kiedy potem wypijałem sok, to nie czułem w ogóle smaku. – Ee, to już kiedyś opowiadałeś. – No to nie wiem, co jeszcze. Naprawdę miałem nudne dzieciństwo.
Milczymy. Jest tak cicho, ciepło, ciemno. Radio smęci. Zasypiasz w połowie papierosa. Jeszcze trochę powsłuchuję się w twój oddech. Tak się jakoś zasiedziałam. Dawno nie było mi tak dobrze. Ale chyba całą noc to byłoby za wiele. Moją sarnią naturę ogarnia niepokój. Budzę cię. – Zamknij za mną drzwi. – Zostań na noc, gwarantuję luz. – Nie, lepiej, żebym jednak poszła. – No, jak chcesz.
Zamykasz za mną drzwi. Mróz późnej zimowej nocy. Chyba już po drugiej. Ten moment się nie powtórzy. Cóż, nic nie trwa wiecznie. Czasem zimą przypomina mi się pokój w kształcie litery L: cichy, ciepły, ciemny. |