wiersz o leżeniu w łóżku razem rozpoczyna się w gdańsku, na dworcu głównym. jest późno, że właściwie rano i dopiero teraz widać, jak niewiele się od wczoraj zmieniło. gołębie, śnieżne obsrajduchy, ganiają się po gzymsach, jak dzieci, tylko ciszej. czerwona cegła nadal jest czarna i kruszeje, jakby była z węgla. sokiści po raz ostatni pana proszą, by już nie niszczyć własności spółki, bo gdzie się wszyscy znajdziemy. i ja też się boję, więc wracam do gołębi, a ty, a ciebie jeszcze nie ma i czuję się całkiem jak kot z tego wiersza, bo nawet nie wiem czy będziesz. przychodzi mi do głowy pomysł, oba pomysły. wkładam czapkę i jeszcze się trochę pokręcę
|