Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Jakub Krzysztof Estofer

Chłopiec

Chłopiec nie bał się. Nie bał się, choć dla wielu innych ludzi las był królestwem mroku, pełnym dziwnych kształtów i cieni, rozbrzmiewającym całym wachlarzem podejrzanych dźwięków i wszechogarniającym szumem. Czy można bać się przeciwnika, którego już się pokonało? Las był więc dla chłopca jedynie skupiskiem drzew, w którym żywot swój wiedzie zwierzęcy ród. Od momentu zwycięstwa chłopiec czuł się panem tego miejsca. Teraz przemierzał gęstwinę jako pan właśnie, pan, który troskliwie dogląda swej własności. Nagle, spośród wielu dźwięków, które znał niemal na pamięć, wyłowił coś, co wykraczało poza mowę lasu. Źródłem tych odgłosów nie mógł być subtelny chód zwierzęcia. Dźwięki te były zbyt mało delikatne, nieostrożne. Chłopiec zrozumiał, że ich źródłem jest człowiek. Ponieważ natężenie odgłosów rosło, chłopiec przykucnął pod osłoną potężnego buka i czekał. Po chwili zza zasłony mroku wyłoniła się sylwetka mężczyzny. Jeden rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że człowiek ten jest nagi. Chłopiec, w miarę jak mężczyzna zbliżał się do jego kryjówki, dostrzegał coraz więcej szczegółów. Ciało obserwowanego było w wielu miejscach poorane aż do krwi przez gałęzie drzew i zarośla. Towarzyszyła mu chmara komarów, które raz po raz siadały na jego ciele, by ucztować do woli. Mężczyzna zdawał się ich nie dostrzegać. Dziwnego obrazu dopełniał umieszczony na jego grzbiecie plecak. Chłopiec wciąż czekał. Mężczyzna zatrzymał się nagle i rozejrzał. Jego wzrok padł na leżący nieopodal pień powalonego drzewa. Usiadł na nim i zdjąwszy plecak zaczął grzebać w jego wnętrzu. Po chwili w jego ręku pojawiła się butelka. Przystawił ją do ust. Chłopiec poczuł woń alkoholu. Mężczyzna oderwał butelkę od ust, zrobił głośny wydech i baczniej rozejrzał się dookoła. Niespodziewanie jego wzrok zatrzymał się na chłopcu. Zmrużył oczy, żeby lepiej widzieć, ale niewiele to pomogło, więc rzucił: – Kto tam jest?! Chłopiec podniósł się i postąpił dwa kroki naprzód. – A to ci dopiero. Co tu robisz, chłopcze? – Spaceruję. – Sam? Nie boisz się? – Nie. – A ojciec ci pozwala tak samotnie łazić po lesie? – Pozwala. – I nie martwi się, że stanie ci się coś złego? – On wie, że nic złego mi się nie stanie. – He, he. Optymista. Napijesz się? – Jeszcze nie czas. – A ja się napiję. Dla mnie zawsze jest już czas. Mężczyzna zrobił kilka tęgich łyków. – Co się tak gapisz? – Dlaczego pan jest nagi? – Jaki?! – Nagi. Dlaczego nie ma pan ubrania? – Jak to nie mam ubrania?! Co ty gadasz?! – Jest pan nagi. – Synu, dość! Nie mam dziś nastroju na takie hece. – Nie żartuję, proszę pana. Skąd wiedziałbym, że na lewym biodrze ma pan trzy pieprzyki ułożone w trójkąt? – Co?! Skąd to wiesz?! Gadaj mi tu szybko, skąd to wiesz! – Widzę. – Pętaku, nie drażnij mnie! Włożę teraz rękę pod katanę, a ty mi powiesz, ile palców wyprostowałem. No? – Jeden. Kciuk. – A teraz? – Trzy. Kciuk, wskazujący i najmniejszy. – Cholera, jak ty to robisz? Co jeszcze widzisz? – Wszystko. – O żesz ty... Mężczyzna szybkim ruchem zasłonił dłońmi podbrzusze. – Przebijasz wzrokiem moje ciuchy, i to firmowe ciuchy. Kim ty jesteś? Czarodziejem? – Pan jest po prostu nagi. – Chłopcze! Te spodnie i katana kosztowały mnie sześćset złotych. Za buty dałem... a właśnie, buty widzisz? – Nie. Ale widzę, że dawno nie obcinał pan paznokci u stóp. – Hm... – Niech pan na siebie spojrzy. Gdyby miał pan ubranie, nie byłoby tylu ran. I te komary… – Gdzie ty widzisz rany? Ani jednej. Nie ma żadnych ran! – A nie czuje pan bólu i swędzenia? – Ani trochę. Chyba jednak robisz mnie, kolego, w balona. – Nie, proszę pana. To naprawdę nie wygląda dobrze. Niech się pan nie gniewa, ale jest pan strasznie brudny i może dojść do zakażenia. – Gadasz głupstwa, ale jednocześnie dziwne rzeczy się dzieją... – Mogę pana o coś spytać? – No. – Co pan robi w tym lesie? – Żyję tu. – Od dawna? – Od zawsze. – A gdzie pan mieszka? – Co, przecież ci nie podam mojego adresu, dobra?! – Ale mniej więcej, w której części lasu? – Na ulicy Piłsudskiego. – Wie pan co? Niech mi pan poda rękę. Wyprowadzę pana stąd. Mieszkamy pod lasem, kilka godzin drogi stąd. – Chłopaku, co ty gadasz? Wyprowadzisz mnie z lasu? Przecież nawet głupek wie, że las nie ma końca, bo nie istnieje nic oprócz lasu. – Niech pan tylko idzie za mną. Wreszcie pan odpocznie. Ojciec ma najlepsze wino pod słońcem. – Biedny chłopcze. Może ty i jesteś czarodziejem, ale wszystko ci się w tej głowie poprzestawiało. Powiedz mi, jak się nazywasz i gdzie mieszkasz, zaprowadzę cię do rodziców. Na pewno bardzo się o ciebie martwią. – Nie, nie. Ojciec wie, że tu jestem i wcale się o mnie nie martwi. Nie wierzy pan? Niech pan tylko pójdzie za mną, przekona się pan. To naprawdę niedaleko. Chcę panu pomóc. Mówiąc to chłopiec wyciągnął rękę w kierunku mężczyzny. Ten uchwycił ją, lecz zamiast podążyć za chłopcem, przyciągnął go do siebie, po czym złapał go tak, aby uniemożliwić mu ucieczkę. – Nie będę owijał w bawełnę, synku. Masz po prostu zajoba i trzeba ci pomóc. Rodzice nie powinni cię byli w ogóle wypuszczać z domu. Podasz mi teraz swoje nazwisko i adres. – Nie trafi pan pod ten adres. Zmierza pan donikąd. Ja jestem jedyną pana nadzieją. Inaczej ten las stanie się pańskim grobem. – Dobra, mały psychopato. Jak nie chcesz podać nazwiska i adresu, to zaprowadzę cię na policję. Będą mieć rodzice kłopoty, ale sam tego chciałeś. Mężczyzna szarpnął chłopca, chcąc pociągnąć go za sobą, ale ten nie ruszył się ani na krok. Mężczyzna szarpnął ponownie, tym razem mocniej, ale znów bez rezultatu. Po kolejnej nieudanej próbie z jego ust posypały się pod adresem chłopca przekleństwa. Nic nie pojmując używał całej swej siły, ale chłopiec nadal stał niewzruszenie. Wtedy zaczął zadawać ciosy. Najpierw otwartą dłonią, ale gdy i w ten sposób nie zdołał złamać oporu chłopca, wpadł w szał i zaczął uderzać pięściami. Potem kopał. * * * Ocknął się z myślą, że zabił. Bał się spojrzeć w miejsce, gdzie rozegrał się dramat. Wiedział, że ujrzy zmasakrowane ciało. „To był tylko chłopiec, dziecko” – pomyślał przerażony swym postępkiem. Wtulił twarz w leśną ściółkę i zaczął łkać. Po kilku minutach jego płacz przerodził się w skowyt. „Dlaczego nie można cofnąć czasu?! – krzyczała w jego głowie bezradność. – To pułapka. Stworzyłem piekło, stała się nim przeszłość. Choćbym wszystko wymazał z pamięci, to zaistniało, nic tego nie zmieni. Przegrałem siebie. Piekło! Piekło! Piekło!” Groza wywołana wagą uczynku i rozpacz spowodowana bezsilnością sprawiły, że z jego gardła dobyło się wołanie: – Chłopaczku, przebacz mi! Wtedy poczuł na ramieniu dotknięcie. „Czyżby gałązka spadła z drzewa i uderzyła mnie w ramię?” – pomyślał zdezorientowany. Bał się otworzyć oczy. Znów poczuł dotknięcie, tym razem mocniejsze. Zdał sobie sprawę, że ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Zdrętwiał. Z zaciśniętymi powiekami trwał w stanie podobnym do koszmarnego snu, w którym niemożliwe jest wykonanie jakiegokolwiek ruchu. – Nie bój się. Ten głos wstrząsnął nim do głębi. Był to głos chłopca. „To niemożliwe. Nie mógł przeżyć tylu ciosów. To przecież tylko chłopiec.” – Spójrz na mnie. Mężczyzna czuł, że jest to nieuniknione. Musi, musi wiedzieć. Powoli, nadludzkim wysiłkiem podniósł głowę. Patrzył na chłopca osłupiałymi oczami, a ten wyglądał dokładnie tak samo, jak przedtem – ani jednego sińca, ani jednego zadrapania. „To niemożliwe.” – Rozumiesz teraz? – chłopiec wypowiedział te słowa uśmiechając się przyjaźnie. W oczach mężczyzny zdawała tlić się iskierka zrozumienia. – Czy teraz pójdziesz ze mną? – chłopiec po raz drugi wyciągnął do niego rękę. Mężczyzna chwycił ją mocno, łapczywie. Tym razem nie przyciągnął chłopca do siebie. Przeciwnie, poddał mu całą swą wolę i siłę, jakby to on był chłopcem, a chłopiec mężczyzną. I poszli, nagi człowiek i chłopiec – poszli do domu, który znajdował się pod lasem.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur