Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Jimmy Jordan

BILARD akt I

 

AKT I

Postaci dramatu: Bil (młody inteligent w płaszczu, znerwicowany, ekscentrycznie się rusza)
                            Gość I (pijak, brudny, przymrużony, obłędnie sfatygowany)
                            Gość II (starzec, zgarbiony, ale nie mocno i sztucznie)
SCENA I

Bil, gość I

 
Bil:
Nawet jej się okres nie spóźnia kiwa głową w dezaprobacie
A ten o macierzyństwie i moim wujostwie przyszywanym
Odwraca się na ławce
Zdarza się kombinuj, nie będę płakał i nie zmażę w ten sposób twojej w pół szczerej radości.
Tłumaczy pustej przestrzeni
Idioci nie uczą się jak cieszyć się w życiu.
Aj! Macha ręką, wykrzywia twarz.
 
GOŚĆ:
wyłania się z parkowych szuwarów z kraciastą torbą na zakupy i winem w prawicy
Daj spać wariacie! Kierownik pierdolony… A ten park to twój? Pokazuj papier!
 
Bil:
Przestraszony odskakuje
Co pan się wtrącasz, pilnuj swojego.
Jaki papier? Na co papier? Na rozmówki panie? Gestykulacji żeś pan nie trenował w życiu?
 
GOŚĆ:
Co pan wyspierdalasz tym językiem ja zniżę do siebie, po co mnie jeszcze w to małżeństwo wciągać? Gestykulator… zwierze… żony Se pan poszukaj! Nie w parku ludzi będzie uczył pokazywania.
 
Bil:
Bynajmniej. Park drogi panie to nie miejsce na drzemki, jeżeli pan raz jeszcze położysz się w te krzaki, to jak boga kocham zasnąć nie zaśniesz…
 
GOŚĆ:
Grozisz pajacu?
zamierza się na bila z butelką, z której połowa wylewa się na jego liściastą garderobę, gość nie zwraca na to uwagi i kontynuuje.
Spierdalaj stąd ale już!
 
Bil:
Nie mogę.
 
GOŚĆ:
Powiedziałem coś. Nie zatrwoniło szusnęłtąpneło? Pański but się buntuje. Wskazuje na obuwie bila.
Pauza- tu odbywa się butoplucie: bil  patrzy na kozaki, spluwa na każdy z nich
Cały zresztą nie chcesz tu być.
 
Bil:
A nie chcę, panu zdaje się też do nikąd nie śpieszno…
Pauza Gość pluje na swoje tenisówki
Mam zatem propozycję: jako, że miejsce na ławce już wygrzałem i żal opuszczać, idź waszmość spać z drugiej strony. Wskazuje kierunek Zapewniam pana, tam słychać nie będzie nic prócz pańskiego oddechu.
 
GOŚĆ:
Nie bądź taki pewien filozofie! Ja niby oddycham? Ja? Macha epileptycznie wzniesioną w górę lewą dłonią, idzie we wskazanym kierunku (schodzi ze sceny i kładzie się między rzędami teatru)
 
Bil:
pochmurnieje znów siada na ławce, wstaje jak oparzony, zerka na miejsce w którym siedział
następnie na leżącego gościa. Jest wściekły, dyszy.
Mógłbyś być ojcem, ale czyim? Znalazłeś się… tak … jesteś w kiepskim położeniu, nie wiesz czy się wykluje dobre czy złe… nie warto liczyć na szczęście, dalece lepiej zakładać niepowodzenie. Po prostu musisz ją traktować tak jakby już poroniła! Tak jak traktujesz nieznajomych, jak się obchodzisz z bezdomną żulernią i wagarującymi gówniarzami…
 
Nie dalej jak wczoraj wieczorem spotkałem jakiegoś kolesia. Menela. Spał w krzakach, kiedy myślałem – wiesz że lubię głośno myśleć – więc było dość głośno. Wyobraź sobie pogoniłem go – bo wstał i się zanosił z pretensjami – po jakiejś chwili wrócił z kolejną skargą i musiałem zasadzić kopa… Tak przyjacielu, gdy zaczynają żądać wiele potrzeba wiele siły by się nie dać…
Zacznie prosić o pieniądze o cokolwiek to zapastw na zostawienie wystaw na wylosuj z losu kłuj stygnące… tu bije się po czole otwartą dłonią
Nie to nie przejdzie ona przecież pracuje…spełnia się, samospełnia pragmatyczka fosotytntezara zrarara kurtyzana powodzenia w karierze z tym brzuchem!
Tu bije się w policzek
Nie tego też nie podobna… sufler od gwoździ krzyżowych. Chuj na siłę wciskany w bezdziurze zdrowego człowieka…

 

SCENA II
Jak wyżej plus GOŚĆ II
 
Podchodzi zgarbiony Siwiec: GOŚĆ II:
Z twoim bratem się biłem w gimnazjum - dostałem lanie (śpiewa acapella do bila)
 
Bil:
Odejdź człowieku! Zostaw żadnego lania… brat… nie w gimnazjum.
 
GOŚĆ II: śpiewa
Z twoim bratem dzień w dzień na przystanku pekaes stałem
 
Bil:
Nie znam cię, moje strony. Zostaw skupić się muszę, żadnego pekaes… z miasta… mieszczuch. Bije się trzy razy w pierś jak na mszy
 
GOŚĆ II: śpiewa
Z twoim bratem nurkowie w brudnych czerwonawych wodach
 
Bil:
Błe! Tfu! Krzywi się do gościa
 
GOŚĆ II:
Z twoim bratem nie miałem się gdzie przed śnieżycą schować (śpiewając pokazuje na niebo)
Bil macha ręką, odpycha od siebie niemal tulącego się gościa
Wchodzi muzyka na razie oszczędna aranżacja
Z twoim bratem układałem słowa w rymy i rytmy
Z twoim bratem się od najgorszych przekrzykiwać zwykłem
Z twoim bratem umknąłem przed jaskrawą policją
Z twoim bratem zachlapałem swoją odzież najczystszą
Muzyka cichnie z w trakcie tworzenia napięcia
Z widowni na scenę wchodzi Gość (I) i krzyczy:
Myślicielu dyrektorze geście odpadły! Czego wrzeszczysz na powrót?
Była umowa czy nie było umowy? Wypierdalaj stąd! Ale już…
 
GOŚĆ II: nie zwraca uwagi na gościa I
Muzyka wraca z budowanym napięciem
Z twoim bratem odkryłem że umiem gadać o niczym
Z twoim bratem nikt mi młodych lat drobnymi nie liczył
Muzyka cichnie rozwinięta o przewodni motyw melodii grany na flecie. Gdy mówi Gość I Gra sam flet.
GOŚĆ:
Przyprawiłeś się o towarzysza? Myślisz, że we dwóch dacie mi radę? Aż na łopatki… podciąga rękawy
 
GOŚĆ II:
Muzyka powraca wzbogacona o smyczki i chór żeński
Z twoim bratem ćmiłem rzeczy których nazw nie powtórzę
Z twoim bratem zniekształcałem prawdy w hasłach krzyżówek
Muzyka cichnie oprócz chóru i głównego motywu na flecie…
Bil:
To on nie dotrzymał traktatu, liryczna ciota, gej jakiś… pies na kobiety, wiejska kura za kuchnią…rozbite jaja znosi w postaci krzyku…
 
Wchodzi muzyka! Skoczny funkowy bit z trąbkami i klangującym basem chór skanduje słowo JEDYNAK (między kwestiami)
Bil:
zła psina błagalnego szeptu oczy szklą się jej szansą….
ten miot odrywają na przekór inicjały in-blanco….
GOŚĆ:
nie odgadnę czy to ty z twoim bratem czy dojrzewanie?
Bil śpiewa JEDYNAK z chórem
DWAJ GOŚCIE:
ale jak? nie możesz być jedynakiem! dlaczego kłamiesz?
 
GOŚĆ:
Idę podać! Zadzwonię! Dzielnicowych znam! Spierdalać! Przespać się człowiek nie może żeby mu muzykować nie zaczęli...
Wyciąga telefon domowy (czerwony wielki) jednak zanim podnosi słuchawkę Bil wymierza mu mocnego kopniaka w twarz, tak że ten upada nieprzytomny i zaczyna głośno dyszeć.
 
Zapada cisza w której Gość II mamrocze JEDYNAK, JEDYNAK, telefon domowy zaczyna dzwoni, Gość II zakrywa uszy i ucieka za parkową ławkę (pod nią).
 
Bil: odbiera telefon
Halo, słucham… policja? ... Tak oddycha… Tak, mówię, że dyszy, głośno strasznie…
kopie leżącego w brzuch po czym ten przestaje dyszeć, w czasie po kopnięciu oprawa muzyczna spuszcza powietrze z napompowanego balonika z piskiem, a gość II zakrywa usta w przerażeniu.
Zna dzielnicowych, może oni dokładnie wiedzą… ja nie wiem, pierwszy raz na oczy widzę…
A panu władzy się nie wyświetla do kogo dzwoni? Nie wiem pan?... Ach tak telepatyczna potrzeba kontaktu z nieznajomym, bada pan odsetek agresywnych polaków… rozumiem, a jakże, rozumiem.
Trąca nogą Gościa.
Nie, całkiem w porządku…
wyciera kozaki o twarz Gościa I
Wzór spokoju…tak… dowidzenia.
Odkłada słuchawkę
 
GOŚĆ II:
Jedynak Jedynak…
Ponownie dzwoni telefon. Gość zakrywa uszy, ale już nie ucieka pod ławkę.
Bil odbiera.
 
Bil:
Halo, słucham… pani jest żoną?... Na noc nie wrócił… z budki pani dzwoni?...
Proszę nie krzyczeć, żyje. Trąca gościa nogą, ten wciąż nie dyszy…
Dyszy głośno strasznie…Spokojniutki jak laleczka, śpi mu się… w parku… grzeczny, grzeczny niezmiernie, nawet śpiewać mało co śpiewał…
 
GOŚĆ II:
JEDYNAK JEDYNAK
 
Bil:
Ale proszę się nie trudzić, mają przyjść dzielnicowi, pani wie, ci, których mąż zna…
Ci, którymi straszy… tak zaraz będą… A przepraszam, można prosić o godność drzemiącego kopie trupa kolegi? Wyciąga karteczkę długopis i zapisuje
Istek Nycud, lat trzydzieści, alkoholik, wykształcenie wyższe, artysta plastyk, miły, życzliwy, niepoprawny kobieciarz, niepalący… tak, tak, oczywiście, a więc:
 
Tę część mówi do spółki z Gościem II:
Istek Nycud, lat trzydzieści, alkoholik, wykształcenie wyższe, artysta plastyk, miły, życzliwy, niepoprawny kobieciarz, niepalący…
 
Bil:
…oczywiście, dowidzenia.
Bil siada na ławce, wzdycha głęboko.

 

SCENA III
jw. Plus 10 dzielnicowych
 
Przychodzi dziesięciu dzielnicowych z notesami, stają nad denatem po czym wymownie spoglądają na kompozycję Gość II – ławka- Bil.
 
Wchodzi muzyka „Panie Janie” na ksylofonie
Bil na dwa głosy z Gościem II śpiewa:
Istek Nycud, lat trzydzieści, alkoholik, alkoholik, wykształcenie wyższe, wykształcenie wyższe, Bim bam bom! Bim bam bom!
Nuty do panie Janie o takich samych wartościach, grane psychodelicznie, czytane od tyłu z melorecytacją:
artysta plastyk, miły, życzliwy, niepoprawny kobieciarz, niepalący…
Ten motyw muzyczny powtórzony pięć razy. Z całej „żywej” dwunastki przebywającej na scenie za kolejnymi razami śpiewa:
1 raz – 2 osoby (bil i gość II)
2 raz – 4 osoby (jak wyżej plus 2 dzielnicowych)
3 raz – 8 osób (jak wyżej plus 4 dzielnicowych)
4 raz – wszyscy łącznie z właśnie powstałym z martwych ISTKIEM oraz żeński chór
5 raz - sam ISTEK NYCUD w towarzystwie fletu.
 
Dzielnicowi odchodzą z ISTKIEM, każdy z nich dotyka obiema rękami zmartwychwstańca.
Na scenie pozostają dwie postaci: Bil i Gość II na środku sceny leży wielki czerwony telefon.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur