Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Jimmy Jordan

Kawka Herbatka

Pieprzony dom starców, sucha, zmarszczona skóra, przesiąkająca zapachem, którego nie sposób się pozbyć. Na środku podłużnego, trochę przypominającego korytarz pomieszczenia rozłożony stół, nie raczej dwa stoły scalone w jeden, dla niepoznaki nakryte zbyt długim obrusem. Przysmaki mają pewnie zwabić zdegustowanych grobową ciszą, podobnych mi, gapiów bliżej tych przysłowiowych wron, a być może nawet między nie. Jestem teraz fotografem, więc swoją swingowaną powagą, staram się ukryć za obowiązkami. Mandarynki, pączki z czekoladą, makowiec, kawka, herbatka…

Całe delikatesy zmieszczone na skromnej bieli z lekka zużytego materiału. Sędziwy wiek odziany kiczowatymi chustkami, wiązanymi pod szyją (jakby nie było jednolitych), swetrami zapinanymi na dwa guziki. Totalny galimatias życiorysów, mogą milczeć, wszyscy i tak wiedzą w jakim celu ustawili tu milion krzeseł. Każde z nich pragnie załapać garstkę uczucia, w miarę możliwości odłożyć na później, każde wypatruje miłości, rodziny, zaprzeczenia pobłażliwym tonem:

- Jestem niepotrzebny / niepotrzebna…

- Ależ Mamo/ Tato/ Babciu/ Dziadku/ Siostro/ Bracie…

Kawka, herbatka tuż obok zginanych w zaproszeniu palców nabiera jednak posmaku znudzenia. Chowam się za obiektywem, pstryk, pstryk, uśmiech proszę, nie jestem wesoły, pstryk, mar-mo-la-da, pstryk, ależ Mamo/ Tato/ Babciu/ Dziadku/ Siostro/ Bracie nie wypada się narzucać, to droga co najmniej niekulturalna.

- Michał, podejdź tu kochaniutki – wyciągnięta dłoń mojej byłej polonistki przedarła się przez sieć soczewek i zatańczyła tryumfalne tango wewnątrz mojej głowy. Zawsze miałem do niej słabość, z resztą nie tyle do niej co do piastowanej przez nią funkcji. Ton, który zwykł tak dogłębnie prześwietlać mi czaszkę, nie zmienił się przez dwie dekady. Nie było w nim ani cienia błagania, żadnej poświaty, która wskazywałaby na desperację, głód kontaktu. Normalnie udałbym, że nie słyszę, pozwoliłbym temu słodkiemu lektorowi dłużej powyginać się w hiszpańskich pozach moich myśli, jednakże sprawa była poważniejsza:

Wszyscy lokatorzy mieli już bliskich przy sobie, a ja, z której strony nie popatrzeć, byłem jedynym, który ją odwiedzał. Zamknąłem klapkę, zarzuciłem aparat na plecy i zacząłem przeciskać się, dookoła, ku drugiej stronie stołu. A więc tu kawka, herbatka, tam kawka, herbatka…

Mniej, więcej po ominięciu dwóch wiejskich rodzinnych zbiorowości, ktoś otworzył mi oczy niezwykle banalnym hasłem:

-Uśmiech proszę!

Co? Moja „mar-mo-la-da”  wykrzesała z tych ludzi więcej życia niż pielęgniarka egzekwująca lewatywy, a ten osobnik chcę ich podejść uśmiechem? Prawdą jest, że w tym przypadku wybór słów kluczy wydaje się nieco skromniejszy, (nie można przykładowo zakrzyknąć: Seks) ale istnieje cała góra bardziej oryginalnych sposobów. Skierowałem karzący i nieustępliwie złowrogi wzrok w kierunku zakładowego fotografa. Wszystko na nic, ten chuderlawy gigant w okularach przypominających lata sześćdziesiąte, nie tylko nie był w stanie odwzajemnić mojego spojrzenia, lecz, na dokładkę naciskał już spust wielkiego czarnego monstrum fotografii. Dotarło do mnie, że dystans oddzielający mnie od Izy (mojej niekwestionowanej mentorki) nie zostanie przebyty na czas, a ona sama, nie będzie miała przy sobie nikogo, kogo potem nazwałaby przyjacielem. Takie odłączenie od świata, nawet jeśli nieprawdziwe, nie zaowocuje niczym, co można zebrać, władować do dekoracyjnego, wiklinowego koszyka lub zjeść ze smakiem.

- Stop! – krzyknąłem wywracając, krzesło razem z przerażonym wnuczkiem. Nie zrobiłem tego specjalnie i już miałem ochotę przepraszać stetryczałych bliźnich, pstryk, już zamierzałem uruchomić język, pstryk, ten sam, który z lekcji polskiego wyciągnął poprawną składnie, wymowę i styl, pstryk, kiedy, ewidentnie garbata, ofiara mojego spóźnionego startu, otrzepała się i wycedziła:

 - Spierdalaj! – moje powieki prawie dogoniły brwi i pewnie zdobywały by czoło, gdyby nie humanitaryzm pewnej seniorki.

- Arek! Jak ty mówisz! Wstydź się! – a po chwili – Przeproś pana!- w tym momencie ta, niespełna dziesięcioletnia, jak się później dowiedziałem, ewidentnie zgarbiona postać spuściła głowę i z odciskiem upokorzenia na twarzy zarecytowała formułkę, którą z racji niezbyt czytelnej (a raczej zbyt ściszonej) treści przytoczę tu jako:

- Przepraszam Mamo/ Tato/ Babciu/ Dziadku/ Siostro/ Bracie…

Zabawne, jeszcze kilka linijek temu sam planowałem ukorzone przede mną, prostopadłe do tułowia, ustawienie karku. Przy akompaniamencie flesza (tak na marginesie: zupełnie niepotrzebnego) myślami goniłem skruszone: „Przepraszam Mamo/ Tato/ Babciu/ Dziadku/ Siostro/ Bracie…” i wszystkie inne metody zadośćuczynienia.

Kawka, herbatka, a życie bywa huśtawką- chociaż brzmi to trywialnie i pewnie wielu quasi-poetów nieraz używało tej metafory, zamiast chwytliwego: „life is brutal”, jest to najświętsza prawda.

Kawka herbatką, herbatka kawką, moje ciało opadło na krzesło, następnie kilka arcyzabawnych haseł dryblasa w czterdziestoletnich szkłach, kilka pstryków, kilka fleszy (na marginesie…) i wywołane bloczki spoczęły w ozdobnych ramkach.

***

Wygrzebałem ten poczęstunek z szuflady, ogół zesztywniałych w ciągu ostatnich lat twarzy niczym nie przypominał tych na zdjęciu, może to sprawka mar-mo-la-dy? Może wyproszony  przez dwumetrowego, retro-okularnika uśmiech? Z Prawej niezmienna blond łepetyna Izki, wszędzie puszysta i lśniąca, wprawiająca widza w niepokój. Gdyby odjąć jej zmarszczek z powodzeniem wygryzłaby modelkę z reklamówki Schwarzkopf. Kawka, herbatka, Miami, gorące słońce, Londyn, kawka, herbatka, deszcz, Paryż silny wiatr, kawka, herbatka, pogrzeb – fryzura wciąż idealna. 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur