Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Jimmy Jordan

Zapachy solidarności

Ja i Jurek, swojego czasu najzacniejszy duet ulicy, przypieczętowywaliśmy właśnie dozgonne braterstwo i właśnie mój podcięty nadgarstek miał dotknąć jego podciętego nadgarstka, kiedy wypowiadane prawie jednosylabowo, przeklinające wszystkie podboje i łupy słowo „Maciek!” dotarło do moich pławiących się w patosie chwili uszu. Mimowolnie przekręciłem tułów w stronę dobrze mi znanego łaknącego żywej ofiary zawodzenia. Oto rzucał na mnie cień „Proso”- nasz jedyny konkurent w walce o ster ulicy Juliana Tuwima. Zarówno wczoraj - wtedy widziałem go po raz ostatni - jak i dzisiaj nieco powyżej nienaturalnie tłustego brzucha
dyndała błękitno- srebrna smycz obdarzona logiem firmy TESCO (pracował tam ojciec Prosa), a na niej rezolutnie połyskiwał pęk kluczy. Szczerze powiedziawszy tęgi osiemnastolatek nie ruszał się bez niej z domu.
Wiele razy snuliśmy plany jak zaskoczyć, ogłuszyć i oszołomić tę wydętą maciorę, wszystko na próżno. Nigdy nie udało nam się podpalić szarawego meszku nad jego górną wargą, ani tym bardziej odebrać mu owego niebiańskiego krawatu z wszytymi weń tajemniczymi znakami hipermarketu.
- Hej! – obruszył się Jerzy – chcesz być moim bratem czy nie?- jego pretensje, podobnie z resztą jak jego oczy skierowane były na chodnik, na którym niecodziennie czerwona ciecz zdawała się powoli zadomawiać. Nie dostrzegł przeciwnika od razu. Z każdym pojawieniem się „Prosa” mój mózg przestawał normalnie pracować, a wszelkie priorytety (o ile w naszym wieku można było mówić priorytetach) stawały na głowach, lub wręcz usuwały się z drogi chwilowym, nieco despotycznym ambicjom.
Dlatego też wybuch mojego przyjaciela Jurka, okazał się być w pełni uzasadnionym. Czym w obliczu bezpośredniego zagrożenia staje się jedność? Podwórkowy unitaryzm zapada w około-grudniową hibernację i jedyną podpartą głębszym sensem czynnością staje się szukanie kryjówki przed tą rozwiązującą sznurówki zimą.
Jerzy i Maciek (ja) swoich kryjówek szukali wszędzie, jednak jako, że na mróz spod znaku większego, silniejszego i szybszego „Prosa” nie było ratunku, zawsze zostawaliśmy na lodzie, a właściwie- zważywszy, iż w upalne dni napastnik również pozostawiał nas bez oszczędności- bez lodów. Nie przeszkadzało nam to jednak w snuciu nowych spisków przeciwko hegemonii błękitno- srebrnego naszyjnika. Tego dnia nie zostaliśmy rodzeństwem, po zniesieniu morderczych tortur ze zdziwieniem wpatrywaliśmy się w górzyste strupy po żyletkach. Nasze dłonie pachniały krwią.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur