Zamyślony dotarł dziś nad rzekę,
Usiadł przy brzegu strudzony.
Spojrzał w stronę słońca
Mozolnie wschodzącego.
Na jego delikatnej dłoni
Przycupnął biały motyl.
Zmartwiony, wystraszony.
I nagle stał się cud,
Bo była to dłoń Anioła.
Motyl otrzymał w darze słuch,
I jedwabisty głos anieli.
Z jego skrzydeł wyrosły ręce i nogi,
Z tułowia talia i piersi.
Malutką głowę pokrył złocistych włosów łan.
Otrzymał też oczy, niebieskie.
I tak powstała z motyla dziewica.
Uśmiechnął się Anioł z czułością.
Przytulił jej nagie, bezbronne ramiona.
W miejsce serca włożył jej czerwoną różę.
Idzie dziewica przez świat,
Zwiewna jak motyl i dobra jak Anioł.
Potrafi tylko kochać, choć zawsze boli,
Gdy kolce róży wbijają się w jej alabastrowe ciało. |