We wczorajszym jeszcze lesie,
Cicho szumiącym,
Pod postrzępionym brudnym niebem
Znalazłam drżący głaz,
Samotny,
Wilgotny od łez,
Niespokojny.
Zakorzeniony w ziemi po uszy,
Tak silny,
Tak duży!
Do podróży ze mną całkiem niegotowy.
Nagle
Objął mnie czujnym spojrzeniem.
Nagle
Zniewolił odrętwieniem,
Nieistnieniem.
Schwycił me dłonie w swe kamienne dłonie,
Przygniótł kamiennym ciężarem.
Po mych skroniach sączyły się krople potu.
Zabrał mi wolność,
Możliwość odlotu do domu.
I dzisiaj leżę na ziemi,
We wczorajszym jeszcze lesie,
Pod postrzępionym brudnym niebem.
Zaklęta w kamienne czekanie.
Na Siebie. |