W chwili, gdy wreszcie skończyłam pisać, poszłam kupić zapałki, bo wydawało mi się, że mogłabym to wszystko tak po prostu rozpieprzyć, podrzeć to, spalić.
Do dzisiaj nie wiem, o co mi chodziło. Przecież nikt nie rozumie teatru, ja tez nie rozumiem. Tylko odstaję i ciągle mam dosyć.
Kiedyś się na to wypnę. Kiedyś, w końcu. Masz pojebane, krzyczała dziewczyna w za dużej piżamie, a potem oblała mnie sokiem. Ściekał pomiędzy oczami i po policzkach, a kiedy chciałam to zetrzeć, nie mogłam, bo ja już nie mogę płakać.
I wszystko sobie przypomniałam i wyjęłam tabletki. A potem śniło mi się, ze siedzę w poczekalni i ze zostało mi osiem minut życia.
Tak naprawdę, to mam ich tylko pięć. A teraz zasypiam i znowu chciałabym to zapisać. Ale to chwila, w której wypada już postawić ostatnią kropkę. |