Znowu za późno i znowu ten deszcz. Chyba nigdy nie było inaczej; jakieś przebłyski, jazz z radia, po dwie łyżeczki cukru do kawy, po jednym śnie na nas oboje.
Zawsze za późno. Krople stukają w parapet, żarówka gaśnie, bo kiedy wracasz, mam sine usta, zaszyte drutem. I wiesz, że nie potrafię przepraszać. |